To zastanawiający paradoks: przekonuje się nas, że nasze własne państwo narodowe w globalnym, targanym kryzysem świecie nie ma sensu, więc powinniśmy oddać kolejne kompetencje innym. Problem w tym, że owymi innymi okazuje się już nawet nie unijna biurokracja, ale... sąsiednie państwo narodowe: Niemcy. Dlaczego nasze państwo narodowe ma nie mieć sensu, a niemieckie ma mieć? Przypomina to prywatyzowanie polskich monopoli państwowych poprzez ich sprzedawanie zagranicznym monopolom państwowych.
Powiedzą: bo Niemcy są duże i silne. My też mali nie jesteśmy, a siłę możemy zbudować, i to dość szybko. Mamy połowę ludnościowego potencjału Niemiec, w połączeniu z krajami regionu - już 2/3. To nie jest mało. Nikt nie twierdzi, że droga jest prosta, ale przynajmniej oznacza próbę, staranie o utrzymanie kontroli nad własnym losem.
Bo prezentowana przez nasze władze opcja na Niemcy to żaden wybór ani żadna konieczność. To kapitulacja w obliczu pierwszych, wciąż tylko przewidywanych kłopotów gospodarczych. To opcja mająca sens tylko wówczas, gdy uznamy Polaków jedynie za grupę konsumentów, którzy muszą mieć taki a nie inny dochód na głowę, i oddadzą wszystko, absolutnie wszystko, by dochód ów utrzymać. A przecież Polska - w perspektywie pokoleń - to o wiele więcej niż GDP w perspektywie kilku lat.
Dodajmy jeszcze: Niemcy nie będą żadnym poważnym gwarantem naszego bezpieczeństwa. Pokazali to budując gazociąg północny, wspólnie z Rosją przeciwko naszym interesom. No i niewykluczone - jak słusznie zauważa prof. Nowak - że Berlin i Moskwa wcale nie uznają, że mamy być w strefie wpływów Berlina.
Na marginesie: dziś widać, jak wiele racji mieli ci, którzy nawoływali do kontynuowania bliskich relacji z USA. Skoro Unia znika w obliczu kryzysu strefy euro, to co stanie się, jeżeli pojawią się naprawdę poważne problemy?