Takich prawyborów nie pamiętają najstarsi mieszkańcy Iowa. Romney pokonał Ricka Santorum, byłego senatora z Pensylwanii, zaledwie ośmioma ze 122 255 oddanych głosów. Pierwszy dostał ich 24,6 proc., drugi 24,5 proc. Trzecią pozycję zajął idol libertarian Ron Paul (21 proc.), a czwartą były przewodniczący Izby Reprezentantów Newt Gingrich (13 proc.).
Taki wynik to sukces Mitta Romneya, który nie tracił w tej kampanii zbyt wiele czasu na przekonanie do siebie mieszkańców Iowa. Pokazuje on też jednak poważny problem, z którym były gubernator Massachusetts nie może sobie poradzić. Mimo ogromnych pieniędzy, świetnej prezencji i doświadczenia w biznesie Romney wciąż nie może pokonać bariery 25 proc. poparcia. Mało który republikanin z entuzjazmem reaguje na jego nazwisko. Mało kto go lubi. Moi konserwatywni rozmówcy od tygodni bez ogródek przekonywali, że gdyby tylko znalazł się lepszy kandydat, z radością głosowaliby na niego. Przez ostatnie miesiące na pierwsze miejsca sondaży wysuwali się więc kolejni przeciwnicy Romneya.
Wielu zwolenników prawicy jest bowiem zdania, że były gubernator Massachusetts to farbowany lis, który wprawdzie kreuje się teraz na przeciwnika reformy zdrowia Baracka Obamy i wroga nielegalnych imigrantów, ale jego polity-
czna przeszłość sugeruje, że nie jest to prawdziwy konserwatysta. Ci, którzy chcieli konserwatysty z krwi i kości, poparli więc w Iowa Ricka Santorum. Ale wszyscy wiedzą, że choćby ze względu na to, że uważa, iż aborcja powinna być nielegalna w każdych okolicznościach, Santorum należy do grona tzw. niewybieralnych.
Coraz więcej republikanów jest przekonanych, że tylko Romney będzie w listopadzie w stanie pokonać Obamę. Tylko on może przyciągnąć wystarczająco wielu wyborców niezależnych i to on ma najwięcej pieniędzy na walkę o Biały Dom. W środę Romneya poparł więc senator John McCain, który w 2008 r. pokonał go w walce o nominację.