Wiele mówi się o nowej tożsamości „smoleńskiej”, kojarząc ją ze spiskową wizją świata, idealizowaniem ofiar katastrofy, przesadną wiarą w interwencję zagranicy.
Jakoś nie zauważa się innej tożsamości: antysmoleńskiej, która przybierała wręcz odrażające formy (dowcipy Palikota z niektórych ofiar), ale która nawet w postaci bardziej zwyczajnej staje się chwilami ucieczką od rozumu.
Zaremba przypomina, że tuż po 10 kwietnia – zanim żyrowany przez Bronisława Komorowskiego i Donalda Tuska Palikot założył okulary zerówki, ówczesny poseł PO bał przyjść na specjalne posiedzenia Sejmu po 10/04. A dwa lata później:
To wojna poniekąd kulturowa, ale mająca też swój polityczny rytuał. Oto, gdy dowiedzieliśmy się, że głos z kokpitu nie był głosem generała Błasika, pod znakiem zapytania stanęły także inne informacje, zgromadzone rzekomo przez polskich ekspertów, często po prostu powtórzone, także przez komisję Millera, za Rosjanami. Jednak przedstawiciele pozostałych partii, nie tylko Platformy, nadal recytują, że gotowi są wierzyć na słowo wcześniejszym ustaleniom, i czasem prawie nie ukrywają, że jest im to po prostu wygodne.
Zaremba zauważa, że tak jak dzisiejsza posłanka SLD Małgorzata Szmajdzińska czuje, że nie ma wsparcia u partyjnych kolegów w dochodzeniu do prawdy, tak bodaj najdalszy od PiS Włodzimierz Cimoszewicz uznał, że sprawę Smoleńska władza traktuje z powagą właściwą dla "sprawy włamania do garażu na warszawskiej Pradze".