Mecze najlepszych drużyn ekstraklasy stoją na żenująco niskim poziomie. Legia na swoim boisku przegrywa po pierwszej połowie 0:1 z Lechem, a każdy, kto się zna na piłce, widzi, że w przerwie można iść do domu, bo w drugiej połowie nic się nie zmieni. Legia może zostać mistrzem, zdobyć puchar albo przegrać jedno i drugie. Nie wiadomo, bo Ruch, Śląsk, Wisła, Lech, Polonia, Korona grają podobnie. Raz lepiej, raz gorzej, nie ma w tym żadnej logiki, rzadko widać rękę trenera.
Mam wrażenie, że nawet bardzo przeze mnie lubiany Orest Lenczyk już niczego więcej ze Śląska nie wyciśnie. Tym bardziej że między nim a piłkarzami nie ma już chemii. Kiedy niedawno Śląsk grał z Lechem, a nowy trener poznaniaków Mariusz Rumak z atencją witał się ze starym mistrzem, Lenczyk wyraził nadzieję, że spotykają się wprawdzie po raz pierwszy, ale nie ostatni. Może się okazać, że jednak ostatni, bo tylko Rumak zostanie w ekstraklasie.
O kilku trenerach młodego pokolenia w ostatnich sezonach myśleliśmy, że są przyszłością polskiej myśli szkoleniowej: Wojciech Stawowy, Marcin Sasal, Rafał Ulatowski, Artur Płatek, Ryszard Wieczorek, Grzegorz Wesołowski, Maciej Bartoszek, Ryszard Tarasiewicz, Andrzej Kretek, Marek Bajor, Jan Urban... Gdzie oni dzisiaj są? Niewiele dobrego można powiedzieć o wciąż pracujących w ekstraklasie Tomaszu Kafarskim (Cracovia) i Czesławie Michniewiczu (Polonia). Michał Probierz trafił na kryzys w Wiśle. Maciej Skorża (Legia) stracił panowanie nad pojazdem.
Przypominam sobie sytuację sprzed trzech lat. Po porażce Ruchu na Konwiktorskiej właściciel Polonii Józef Wojciechowski zaprosił do swojego słynnego pokoju na stadionie Waldemara Fornalika, gdzie konfidencjonalnie poklepywał go po ramieniu jak niewiele znaczącego uczniaka. Upłynęło trochę czasu i w sobotę, po zwycięstwie Ruchu prowadzonego przez Fornalika nad Polonią Michniewicza, zdegustowany, Wojciechowski zapowiedział wycofanie się z futbolu.
Dla stołecznego klubu to byłaby klęska. Wojciechowski uratował Polonię przed upadkiem, przeznacza na jej działalność swoje pieniądze, ale padł ofiarą polityki hojności. Chciał mieć najlepszy klub w Polsce, więc płacił zawodnikom i trenerom najwyższe stawki i zepsuł rynek. W Polonii nawet zawodnicy rezerwowi zarabiają po kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie. Są to kwoty niemoralne i mające się nijak do umiejętności graczy, z których w dodatku wielu zachowuje się, jakby robili łaskę, że muszą wyjść na boisko. Jeśli już trafi się jakiś trener, który z tego konglomeratu zaczyna coś lepić, to szef go zwalnia. Polityka Ruchu, w którym Fornalik pracuje od roku 2009 (najdłużej w ekstraklasie), jest skuteczniejsza.
Wolę jednak takiego właściciela jak szef JW Construction niż Polonię w I lidze. Jeśli odejdzie Wojciechowski, Zygmunt Solorz wycofa się ze Śląska, ITI z Legii, Janusz Filipiak z Cracovii, Bogusław Cupiał z Wisły, Andrzej Kuchar z Lechii, Sylwester Cacek z Widzewa, Jacek Rutkowski z Lecha, to kto w trudnych czasach będzie finansował polski futbol? Czy to już ten moment, w którym po zagranicznych piłkarzach i trenerach będziemy mieli zagranicznych właścicieli klubów?
A moment jest szczególny. Jesteśmy gospodarzem mistrzostw Europy, niemal w każdym większym mieście buduje się nowy stadion. Mieliśmy nadzieję, że kiedy już ligowe areny przypominać będą teatry, to kibice będą się zachowywać jak w teatrze. Nic takiego nie nastąpiło. Grupy chuliganów, choć w mniejszości, dominują na trybunach. Władze klubów się ich boją, więc próbują obłaskawić. To tylko umacnia świadomość chuliganów, że są siłą. Awantura, jaką wywołali kibice Ruchu na meczu z Górnikiem, stanowiła przykład wyjątkowego chamstwa lub bezmyślności. Decyzja wojewody mazowieckiego o niewpuszczeniu na mecz z Legią kibiców Lecha miała z kolei znamiona prowokacji. A kiedy wojewoda zmienił zdanie, poznaniacy na Łazienkowskiej potwierdzili opinie o sobie. Zachowywali się jak prostacy, kibice Legii nie mogli udawać, że nie słyszą, jak ich się obraża, i nie pozostawali dłużni. Tak się tworzy nienawiść. Nie ma chyba w Polsce klubu ekstraklasy, który nie miałby problemów z kibicami.