To nie znaczy, że odbywająca się w sobotę i niedzielę druga tura wyborów prezydenckich jest bez znaczenia. Dowiemy się, w jakim stopniu mieszkańcy najważniejszego państwa arabskiego nie godzą się na to, by trud włożony ponad rok temu w obalenie Hosniego Mubaraka poszedł na marne. Dowiemy się, ilu z nich dopuszcza myśl, że prezydentem może zostać przedstawiciel dawnego reżimu. Z rewolucyjnych wyobrażeń o sprawiedliwości i szansie rozwoju dla wszystkich oraz o znaczącym miejscu w społeczeństwie dla facebookowej młodzieży zostało niewiele. Ale ile zostało ze sprzeciwu wobec reżimu Mubaraka?
Generałowie, ci sami co w czasach Mubaraka, przeprowadzili kontrrewolucję. Wygląda na to, że dosyć skutecznie. Na dodatek drugiej rewolucji, w której jak w poprzedniej ramię w ramię uczestniczyliby liberałowie i islamiści, raczej nie będzie.
Najwyższa Rada Sił Zbrojnych, choć to obiecywała, nie odda władzy, bo zadbała o to, by formalnie nie było komu.
Parlament, wybrany kilka miesięcy temu, co uchodziło za największy sukces rewolucji, został właśnie rozwiązany. Generałowie nie przekażą też pełnej władzy prezydentowi. Jeżeli zostanie nim Ahmed Szafik (sam generał i ostatni premier Mubaraka), to w ogóle nie będzie to potrzebne. Wtedy nawet nie będzie miało znaczenia, jakie uprawnienia ma głowa państwa. Natomiast jeżeli wybory wygra kandydat Bractwa Muzułmańskiego, Mohamed Mursi, to uprawnienia będą miały znaczenie. Ale nowe uprawnienia głowy państwa nie są znane. W najbliższym czasie nie będzie ich miał kto opracować, bo nie będzie parlamentarnej komisji konstytucyjnej.
Drugą siłą w kraju są w tej chwili nie posłowie, lecz sędziowie. To oni zadecydowali o tym, kto może kandydować na prezydenta, a potem, w ostatni czwartek, uznali, że parlament – zdominowany przez islamistów, łagodniejszych z Bractwa Muzułmańskiego i radykalnych salafitów – został wybrany niezgodnie z konstytucją. Egipt stał się państwem armii i sędziów, przez wielu uznawanych za narzędzie wojskowych. Choć nie wszystkie wstrząsające sceną polityczną decyzje są w interesie rady generałów. Ostatnia, o rozwiązaniu parlamentu i dopuszczeniu do wyborów ludzi Mubaraka, sprzyja raczej Mursiemu. Świeży gniew na generałów może spowodować, że ci, którzy nie widzieli w drugiej turze swojego kandydata, poprą lidera Bractwa.