Donald Tusk zgasił pożar. Na chwilę

Strategia premiera wyjścia z afery związanej ze współpracą jego syna z szefem Amber Gold powiodłaby się, gdyby ten temat zniknął z mediów. A na to nic nie wskazuje

Publikacja: 15.08.2012 22:13

We wtorek nie tylko Donald Tusk zdenerwowany rozpoczął konferencję prasową. Napięcie panowało też w PO. Premier jednak szybko doszedł do siebie. A w PO zapanowała euforia. „On jest the best", „wypadł świetnie" - komentowali z ulgą najważniejsi politycy.

Tłumaczenia premiera trafiały w społeczne oczekiwania. Grał twardziela. Nie zaprzeczał, że jego syn zbłądził i że przez współpracę Michała z człowiekiem „złej reputacji" Donald znalazł się w kłopotliwej sytuacji. Syn jednak popadł w tarapaty, bo jest samodzielny, a ojciec wolałby ustąpić, niż wykorzystywać stanowisko do załatwiania pracy swoim dzieciom. Innymi słowy szef rządu padł ofiarą wyznawanych zasad i wysokich standardów, które sobie narzucił.

Cel wystąpienia naprawdę był jeden: by odkleić aferę od szefa PO. „Atakujcie mnie, nie moje dzieci" - apelował premier w odpowiedzi na pytanie krytycznych wobec rządu dziennikarzy, wysyłając sygnał, że łączenie afery Amber Gold z premierem jest zagraniem politycznym.

- Tusk, który od pewnego czasu ma z tym problem, pokazał się od bardzo ludzkiej strony - uważa dr Norbert Maliszewski, ekspert od wizerunku politycznego, i przekonuje, że premierowi udało się rozbroić bombę. To prawda, Tusk grał ludzkimi uczuciami i mówił to, co zwykły Kowalski chciał usłyszeć: mój syn zbłądził, ostrzegałem go, ale mnie nie posłuchał, nie będę wysyłał służb specjalnych, by pilnowały moich dzieci.

Ale strategia Tuska nie jest pozbawiona słabości. Po pierwsze: premier, który zapewniał, że najważniejsze jest dla niego rozdzielenie roli ojca i szefa rządu, całą konferencję zbudował wyłącznie na uczuciach ojcowskich.

Po drugie: Tusk zaprzeczył wersji wydarzeń przedstawionej przez syna. Premier mówił, że rozmawiał z synem o współpracy z właścicielem Amber Gold dwukrotnie - najpierw na przełomie zimy i wiosny, a później w czerwcu. We wtorkowym wywiadzie dla „Faktu" Michał Tusk zapewnia, że nie rozmawiał z ojcem o sprawie przed rozpoczęciem współpracy z OLT, ojciec zaś o wszystkim dowiedział się w czerwcu. Kto mówi prawdę? Ta dość błaha rozbieżność daje asumpt do stawiania dalszych pytań i zamiast sprawę zamknąć, otwiera ją na dalsze wątki.

Po trzecie: Tusk dość pobłażliwie podszedł do konfliktu interesów, w którym znalazł się nowy minister rolnictwa, którego syn pracuje w podległej mu agencji. Czy to oznacza, że wysokie standardy to sprawa wyłącznie Tuska, nie obowiązują już jego koalicjanta?

I, po czwarte: tłumaczenia Tuska mogą okazać się skuteczne tylko pod jednym warunkiem: media i społeczeństwo przestaną żyć tą sprawą. Jednak nic na to nie wskazuje. Choćby dziś „Rz" ujawnia kolejną kontrowersję związaną z biznesami Marcina Plichty, a upadłość AG i losy jej klientów przez kilkanaście dni będą jeszcze rozgrzewać opinię publiczną.

Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości