Orzecznictwo Sądu Najwyższego w sprawie wykorzystania dowodów z podsłuchów podaje w wątpliwość decyzję krakowskiej prokuratury. Umarzając postępowanie stwierdził, że zgromadzone przez CBA dowody są „owocem zatrutego drzewa", gdyż funkcjonariusze stosowali technikę operacyjną bez zgody sądu, a w dodatku wyłudzali zgody na przeprowadzenie operacji specjalnych.
Problem w tym, że polski system prawny właściwie nie zna określenia „owoc zatrutego drzewa". To kalka językowa anglosaskich systemów prawnych. Często oglądamy w amerykańskich firmach scenę, w której policjanci informują zatrzymywanego o jego prawach – „od tej chwili możesz zachować milczenie itd.". Chodzi o to, że tamtejszy system prawny nie pozwala na wykorzystywanie dowodów powstałych z naruszeniem prawa (w tym przypadku byłoby to niepouczenie o prawie do obrony). Ale w Polsce jest inaczej. Oczywiście nie oznacza to, że dowody można gromadzić w sposób zupełnie dowolny.
Nie ma chyba w Polsce sędziego, który dopuściłby np. dowód z podsłuchu w konfesjonale. I to nawet gdyby był to jedyny materiał dowodowy świadczący o morderstwie. Podobnie jak zakazane jest przesłuchiwanie obrońcy na okoliczności, których dowiedział się broniąc swojego klienta. Są to tzw. bezwzględne zakazy dowodowe.
Jednak nie każdy dowód zdobyty z pominięciem prawa lub wręcz jego złamaniem jest wykluczony w postępowaniu karnym. Prokuratorzy ocenili, że potajemne nagrywanie, które było stosowane przez współpracownika i funkcjonariuszy CBA, było nielegalne. Dowodu nie można więc wykorzystać. Nic bardziej mylnego. Jednoznacznie stwierdził to Sąd Najwyższy w wyroku z 5 lutego 2008 r. w sprawie o sygnaturze SNO 2/08. Sprawa dotyczyła m. in. tego, czy można wykorzystać jako dowód potajemne nagranie dokonane na sali sądowej. – Nie ulega wątpliwościom, że nagranie zostało dokonane bez przewidzianej w tym przepisie zgody sądu, jednakże – kodeks postępowania karnego nie eliminuje dowodów mających cechy „owoców zatrutego drzewa", które podlegają swobodnej ocenie sądu w połączeniu z pozostałymi dowodami – stwierdził SN w uzasadnieniu wyroku. Innymi słowy uznał, że rozwiązania przyjęte przez Anglosasów w Polsce nie mają zastosowania.
W sprawie jest jeszcze jeden paradoks. Według wszelkiego prawdopodobieństwa dowody zgromadzone przez CBA nie są „owocem zatrutego drzewa". Pośrednio przyznał to nawet rzecznik krakowskiej Prokuratury Apelacyjnej Piotr Kosmaty informując, że gdyby dokładnie te same dowody zgromadziła policja, Straż Graniczna lub Żandarmeria Wojskowa, można by ich użyć. Według prokuratury CBA powinno uzyskać zgodę sądu na nagrywanie rozmówców przez współpracownika CBA oraz funkcjonariuszy tej służby. Zaznaczmy, że nie chodzi tutaj ani o podsłuch telefoniczny, ani zakładanie podsłuchu w pomieszczeniach, lecz o potajemne nagrania dokonywane za pomocą sprzętu, jaki agenci mają przy sobie. Metoda ta była stosowana do tej pory przez CBA m. in. w sprawie Beaty Sawickiej. Żaden sąd jej nie zakwestionował. Nie wiadomo, dlaczego w tej sprawie prokurator uznał, że dowód się nie nadaje.