Marsz Niepodległości zakłócony przez lewicowe protesty i sprowokowanie zamieszek szeroko relacjonowanych przez najważniejsze media.– Lewica – napisał autor – zarzucała uczestnikom marszu nawiązywanie do tradycji przedwojennego Obozu Narodowo-Radykalnego (ONR) i tym samym propagowanie antysemityzmu.
Drugim wydarzeniem tego miesiąca było zaproszenie przez prezydenta Komorowskiego gen. Jaruzelskiego jako doradcy na posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Wcześniej prezydent podwiózł go samolotem do Moskwy i zaprosił do Zamku Królewskiego. – Robił to – stwierdza autor – choć niewątpliwie doskonale zdawał sobie sprawę z roli, jaką Jaruzelski odegrał w naszej historii, w tym podczas antysemickich czystek w latach 60.
Zestawienie tych dwóch, wydawałoby się zupełnie różnych, wydarzeń, może być pomocne w szukaniu odpowiedzi na pytanie, jaki jest stosunek współczesnych polskich elit do antysemityzmu. Porównanie politycznych i medialnych komentarzy, które towarzyszyły Marszowi Niepodległości, z komentarzami na temat udziału Jaruzelskiego w posiedzeniu RBN, prowadzi do smutnych wniosków.
Polskie życie publiczne podszyte jest hipokryzją. Dominują w nim podwójne standardy. Wartości etyczne zwykle odgrywają rolę służebną w stosunku do kalkulacji politycznych. Dotyczy to, niestety, również jednej z najbardziej odrażających form rasizmu, jaką jest antysemityzm. Ostatnie wydarzenia pokazały, że nie potępia się go jako czegoś, co jest bezwzględnie złe. Przeciwnie, piętnuje się go, gdy płyną z tego jakieś doraźne korzyści polityczne, toleruje – gdy zwietrzy się w tym interes.
Podobnie było w 2011 i 2012 roku. I znowu się powtórzy?