Tuż po Nowym Roku, po chwili wyciszenia, powróci polityczny spór związany z obchodami 150. rocznicy wybuchu powstania styczniowego.

PO, nie do końca wiadomo dlaczego, odrzuciła propozycje PiS, by Sejm uczcił okrągłą rocznicę tych wydarzeń. I pewnie dlatego PiS i duża część środowisk prawicowych z większą gorliwością wzięły się do hucznego obchodzenia tej rocznicy. Wszak kult powstania styczniowego był jednym z mitów założycielskich II RP. Niechęć PO do uczczenia przez Sejm powstania Polaków przeciw Rosji - mimo patronatu, jaki nad wydarzeniem objął Bronisław Komorowski - jest dość niefortunnym działaniem.

W efekcie bowiem jeszcze bardziej pogłębia się podział na rocznice obchodzone tylko przez PiS, tylko przez PO, a także te ważne dla lewicy. Tak jak ostatnio. 13 grudnia zmonopolizował PiS swoim wielkim marszem ulicami stolicy, podczas którego Jarosław Kaczyński apelował o wolność i niepodległość. Trzy dni później przed Zachętą lewica uczciła 90. rocznicę zabójstwa prezydenta Gabriela Narutowicza kilka dni po jego zaprzysiężeniu. „Solidarność" tego dnia wspominała tych, którzy zginęli w pacyfikacji kopalni Wujek. Po Nowym Roku będzie jeszcze więcej takich podziałów.

22 stycznia prawica będzie świętować powstanie styczniowe. 1 lutego też będzie dobrą okazją, bo tego dnia powstanie styczniowe rozpoczęło się w Wielkim Księstwie Litewskim. Zresztą litewski Sejm z tego powodu ogłosił rok 2013 rokiem powstania, czego nie chciał zrobić Sejm polski. 6 lutego część postkomunistów wspomina początek obrad Okrągłego Stołu, który w ich mitologii jest dobrowolnym podzieleniem się władzą z opozycją. 8 marca antykomunistyczna lewica wspominać będzie 45. rocznicę studenckich wieców. 10 kwietnia znów upłynie pod biało-czerwonymi flagami, przeciwnicy zaś będą rozliczać, czy Jarosław Kaczyński w kolejną rocznicę katastrofy smoleńskiej zgromadzi 10, 50 czy może 100 tysięcy manifestantów. 4 czerwca PO wraz z prezydentem Bronisławem Komorowskim wspominać będzie dzień zwycięstwa „S" w wyborach 1989 roku. 10 lipca, wiedząc jak bolesna to sprawa, z pewnością niektórzy wykorzystają kolejną rocznicę mordu w Jedwabnem. 1 sierpnia znów pewnie dojdzie do gwizdów na Powązkach, 17 września wróci spór o sowieckie ludobójstwa, a za rok, 11 listopada, znów prawica, lewica i prezydent urządzą własne marsze, by na swój sposób obchodzić kolejną rocznicę odzyskania niepodległości.

I tak wielość rocznic, która świadczy o bogactwie naszej historii, zamiast stawać się okazją do refleksji, stanie się okazją do podziałów i do świętowania przeciwko sobie. I niestety coraz prawdziwsza będzie teza o dwóch lub więcej narodach zamieszkujących Polskę. Pytanie tylko, czy można tak dzielić w nieskończoność.