PO raczej nie uniknie spraw ideologicznych

Platforma po awanturze o związki partnerskie chce uniknąć kontrowersji w sprawie in vitro. To może się nie udać

Publikacja: 29.01.2013 02:05

Kamila Baranowska

Kamila Baranowska

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Ryszard Waniek

Premier Donald Tusk wie, że nic tak nie szkodzi jego partii jak wewnętrzne podziały światopoglądowe. Dlatego zamysł był taki, że klubowy projekt PO miał trafić do sejmowej komisji i tam utknąć. Szef rządu miałby święty spokój, bo przecież prace trwają, Jarosław Gowin też, bo wszak żadna ustawa nie została uchwalona.

Co z tego wyszło, wszyscy wiemy. Wie też i premier, który po tym doświadczeniu nie zaryzykuje już w Sejmie kolejnych dyskusji światopoglądowych. Może być jednak do tego zmuszony, i to jeszcze w tej kadencji.

Kiedy pod koniec października ubiegłego roku Tusk wraz z ministrem zdrowia Bartoszem Arłukowiczem ogłaszali rządowy program refundacji in vitro, jasne było, że jest to wybieg, aby sprawę tę uregulować poza Sejmem.

I o ile rzeczywiście większość kontrowersyjnych zapisów (dotyczących liczby i losu nadliczbowych zarodków, tego, kto może korzystać z refundacji etc.) umieszczono w programie zdrowotnym, to są też kwestie, które trzeba doprecyzować w Sejmie.

Premier sam zapowiedział zresztą, że wraz z wdrożeniem programu zdrowotnego chciałby, aby Sejm ratyfikował podpisaną przez Polskę w 1997 roku konwencję bioetyczną, która także reguluje kwestie dotyczące zarodków – zakazuje m.in. praktyk eugenicznych, np. selekcji płci, a także badań na embrionach, nakazując zapewnienie im odpowiedniej ochrony. Zabrania także tworzenia embrionów do celów naukowych.

Do Sejmu musi także trafić ustawa doprecyzowująca konwencję oraz zapisy programu zdrowotnego. Chodzi o mechanizm kar i sankcji za naruszanie zasad  konwencji czy nieprzestrzeganie regulacji programu zdrowotnego. Mogą zostać one wprowadzone za pomocą nowelizacji wielu różnych ustaw i innych aktów prawnych lub za pomocą jednej ustawy zmieniającej.

I choć Platformie zależy na tym, aby to, co trafi do Sejmu, było jak najmniej kontrowersyjne i nie wzbudzało emocji, to część jej posłów nie ma złudzeń. – PiS i Solidarna Polska i tak będą chciały to wykorzystać do politycznej awantury. Wykreują więc sztuczny podział, zmuszając konserwatystów do określenia się. Może być kłopot – mówi polityk PO.

„Gazeta Wyborcza" wróży też inny kłopot – związany z wdrożeniem dyrektywy unijnej o warunkach przechowywania i dystrybucji ludzkich narządów, tkanek i komórek. Polski rząd dostał już w tej sprawie ultimatum od Komisji Europejskiej, więc Sejm prędzej czy później będzie się musiał sprawą zająć.  Zdaniem „GW" dyrektywa obejmuje też in vitro.

Sprawa nie jest jednak jednoznaczna. Elżbieta Radziszewska, była pełnomocnik rządu ds. równego traktowania, mówi „Rz", że dyrektywy unijne dotyczą wyłącznie kwestii przeszczepów, a nie in vitro.

– Do wdrożenia tych przepisów potrzebna jest nowelizacja ustawy o przeszczepach. To nie jest nic kontrowersyjnego, co może rodzić wątpliwości natury ideologicznej – podkreśla.

Premier Donald Tusk wie, że nic tak nie szkodzi jego partii jak wewnętrzne podziały światopoglądowe. Dlatego zamysł był taki, że klubowy projekt PO miał trafić do sejmowej komisji i tam utknąć. Szef rządu miałby święty spokój, bo przecież prace trwają, Jarosław Gowin też, bo wszak żadna ustawa nie została uchwalona.

Co z tego wyszło, wszyscy wiemy. Wie też i premier, który po tym doświadczeniu nie zaryzykuje już w Sejmie kolejnych dyskusji światopoglądowych. Może być jednak do tego zmuszony, i to jeszcze w tej kadencji.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Wiadomo, kto przegra wybory prezydenckie. Nie ma się z czego cieszyć
Publicystyka
Pytania o bezpieczeństwo, na które nie odpowiedzieli Trzaskowski, Mentzen i Biejat
Publicystyka
Joanna Ćwiek-Świdecka: Brudna kampania, czyli szemrana moralność „dla dobra Polski”
Publicystyka
Bogusław Chrabota: Jaka Polska po wyborach?
Publicystyka
Europa z Trumpem przeciw Putinowi