Rz: Badacze z Cambridge udowodnili, że na podstawie lajków z Fecebooka można stwierdzić, jaki użytkownik ma kolor skóry, poglądy itp. Czy te informacje mogą być wykorzystywane przez różne firmy i instytucje?
Katarzyna Szymielewicz:
W teorii nie powinno tak być, w praktyce – bywa. Dlatego tak ważna jest regulacja prawna, która chroni nas przed nadmierną integracją danych osobowych i ich wykorzystywaniem w celach innych, niż zakładane. Przepisy, jakie dziś mamy, tego nie gwarantują. Dużą szansą jest reforma, którą proponuje unijna komisarz Viviane Reding. W nowym rozporządzeniu o ochronie danych osobowych mają się pojawić m.in. przepisy dotyczące profilowania, czyli właśnie tego, co zbadali naukowcy z Cambridge. Pokazali oni, jak duże są możliwości stworzenia szczegółowego profilu psychologicznego danej osoby na podstawie danych zgromadzonych w Internecie.
Jakie informacje do tego służą?
Wykorzystać można wszystko: informacje, które sami publikujemy w sieci, dane, które powierzamy w zaufaniu firmom świadczącym usługi internetowe, jak również wszystkie cyfrowe ślady, jakie często nieświadomie za sobą zostawiamy. Te wszystkie okruchy informacji, zebrane ziarnko do ziarnka, pozwalają firmom dowiedzieć się o nas o wiele więcej, niż sobie uświadamiany, a czasem nawet więcej, niż sami o sobie wiemy. Tu zaczynają się prawdziwe kłopoty z prywatnością. Nie chodzi o to, czy „mam coś do ukrycia" – chodzi o możliwość zdobycia realnej kontroli nad naszym życiem.