Wydawałoby się, że wynik konklawe, jak i słowa i postawa papieża Franciszka nauczą nas - ludzi mediów - pokory. Myliliśmy się całkowicie, za bardzo myślimy o religii i Kościele w kategoriach czysto politycznych, a wszystkie dziennikarskie analizy trafiły kulą w płot, więc powinniśmy przynajmniej za drugim razem nie ferować tak pewnie wyroków. W pewnym stopniu na pewno tak, bo nawet prof. Hartman odnosi się do nowego papieża z sympatią i .
Ale trudno czasem przyjąć wiadomość, że jednak nie wszystko co piszemy staje się ciałem, a nie wszystko, co nam się wydaje jest prawdą. I że może te czarne legendy o Kościele być może są choć trochę przesadzone. Przykładem tego jest niestrudzony krytyk Kościoła Adam Szostkiewicz z "Polityki", który już kilka godzin po wyborze Franciszka zamieścił taki komentarz:
Bergoglio? Kto? Bergoglio. Miałem go w swoim specjalnym kajeciku papieskim, ale nie myślałem o nim. Pewno tak jak Argentyńczycy nie myśleli w 1978 r. o Wojtyle. O kim? O Wojtyle.
No ale Wojtyłą to papież Franciszek nie będzie.
Jeśli to ma być nowy rozdział w Kościele w nowym wieku, to raczej też nie będzie.