Gest Gorbaczowa powtórzył były prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew. Podczas wizyty w Polsce w 2010 roku przekazał władzom polskim kilkadziesiąt tomów akt ze śledztwa katyńskiego. To chyba pozytywne posunięcie?
Polska otrzymała od Miedwiediewa dokumenty, które w Rosji były od lat jawne i dostępne praktycznie dla wszystkich. To był gest pusty i nic nieznaczący.
Władze rosyjskie obiecywały, że przekażą Polsce białoruską listę katyńską z nazwiskami ponad 3800 Polaków zamordowanych w 1940 roku przez NKWD. Dotychczas tego nie uczyniły. Myśli pan, że białoruska lista zostanie kiedyś przekazana Polsce?
Białoruskiej listy katyńskiej w rosyjskich archiwach najpewniej nie ma. Za Nikity Chruszczowa teczki osobowe ofiar reżimu stalinowskiego były niszczone. Władze radzieckie musiały coś robić z dużą ilością dokumentacji archiwalnej.
Dlaczego Kreml nie chce dopuścić do rehabilitacji ofiar Katynia? Rodziny zamordowanych oficerów nie żądają przecież rekompensat.
Mam wrażenie, że rosyjskie władze nie mają pomysłu, jak zachowywać się w tej sprawie. Wcześniej działania Kremla były zrozumiałe. Zbrodnie stalinowskie kompromitowały reżim. Za Chruszczowa i Breżniewa prowadzono na ten temat rozmowy, bo była świadomość tego, że sprawa katyńska popsuje stosunki z Polską, a przecież utajnianie sprawy nie czyni ich lepszymi. Radzieckie elity obawiały się reakcji Polski. Obecne zachowanie elit rosyjskich jest absurdalne. Rosyjska organizacja Memoriał, dokumentująca zbrodnie stalinowskie, bezskuteczne sądzi się z prokuraturą wojskową w Moskwie w sprawie odtajnienia akt śledztwa katyńskiego. Tymczasem jestem przekonany, że społeczeństwo rosyjskie chciałoby poznać prawdę historyczną. Mamy już dość kłamstw rządzących. Jesteśmy tym wszystkim zmęczeni.
Dlaczego niektórzy rosyjscy historycy nadal obarczają odpowiedzialnością za Katyń hitlerowców?
Wersja ta jest forsowana w Rosji od lat. Są to próby wybielania Stalina. Próby podejmowane mimo powszechnej dyskusji w sprawie katyńskiej, mimo ujawnienia tej zbrodni przez władze radzieckie. Oglądałem tysiące dokumentów Biura Politycznego w sprawie katyńskiej. Nie mam żadnych wątpliwości, że były autentyczne.
W 2010 roku wystosował pan kolejny apel. Tym razem do władz polskich, by nie ufały Kremlowi w sprawie katastrofy tupolewa w Smoleńsku.
Byłem wówczas zaskoczony gestem władz polskich: gestem zaufania wobec Kremla. Istnieją przecież przepisy międzynarodowe, które mówią, że śledztwo powinno być wspólne, międzynarodowe. Nie można było tej sprawy pozostawić wyłącznie w rękach rosyjskich. Nie jestem zwolennikiem teorii, że było to celowe zabójstwo przedstawicieli władz polskich, prędzej w grę wchodziło szereg niedoróbek ze strony rosyjskiej, za które władze nie chcą ponosić żadnej odpowiedzialności. Zostawienie wszystkiego w rękach władz rosyjskich było oczywistym błędem. Podobnie jak w sprawie Katynia, niezwykle ciężko jest wydobyć od władz rosyjskich jakąkolwiek informację także w sprawie katastrofy smoleńskiej. Władze rosyjskie kontynuują nieuczciwą grę, która wszystkich zaczyna drażnić.
Myśli pan, że dojdzie kiedyś do przełomu w sprawie katyńskiej?
Stanie się to wtedy, gdy z Kremla odejdzie ekipa Władimira Putina. Wcześniej czy później to nastąpi. Wówczas dokumenty historyczne będą dostępne dla badaczy zarówno z Rosji, jak i innych państw, w tym Polski. Wszystko zostanie ujawnione. Utajnianie archiwów już teraz nie przynosi władzom rosyjskim korzyści. W kwestiach historycznych chcą jednak mieć decydujące zdanie i potrafią ją zmieniać co pięć, sześć lat.
Władimir Bukowski jest rosyjskim pisarzem i publicystą. W czasach sowieckich był dysydentem. W więzieniach, łagrach i „psychuszkach” przesiedział łącznie 12 lat. Mieszka w Wielkiej Brytanii