Właśnie mamy efekt tego prześwietlania. Najnowszy „Newsweek” poinformował, że Aleksander Kwaśniewski w ubiegłym roku lobbował na rzecz rosyjskiej spółki Acron, która chciała kupić Azoty Tarnów. Mosze Kantor w rozmowie z „Rz” w czerwcu wspominał o znajomości z byłym prezydentem.
Tygodnik umieścił tę transakcję, która jednak tylko w części doszła do skutku, w kontekście handlu gazem z Rosjanami. Azoty są bowiem odbiorcą aż 20 proc. całego zużywanego przez naszą gospodarkę gazu. A zważywszy na ostatnie zamieszanie z memorandum gazowym, sprawa jest delikatna.
To już kolejna kontrowersyjna informacja dotycząca byłego prezydenta.
Gdy Kwaśniewski ogłosił, że powraca do polityki, okazało się, że doradzał dyktatorowi, prezydentowi Kazachstanu Narsułanowi Nazarbajewowi.
Przedmiotem zainteresowania dziennikarzy stały się też zarobki byłego prezydenta i jego praca dla biznesmena Jana Kulczyka, jednego z najbogatszych Polaków, prowadzącego szeroko zakrojone interesy. Wróciła też stara historia o skłonnościach Kwaśniewskiego do alkoholu.
Pal sześć alkohol i zarobki, ale związki z biznesem nie są zdrowe dla polityka, bo gdy podejmuje on jakieś działania, rodzi się pytanie, czy robi to w interesie całego kraju, czy też konkretnego przedsiębiorcy, z którym jest zaprzyjaźniony. Kwaśniewski od ośmiu lat jest bardziej osobą prywatną niż politykiem (choć przysługuje mu tytuł byłego prezydenta, niewielka pensja, biuro, ochrona i limuzyna) i może robić, co chce.