O tym, że konsulat generalny RP w Petersburgu zostanie zamknięty do 10 stycznia poinformowało w czwartek rosyjskie MSZ. Trzech polskich dyplomatów zostało uznano za persona non grata i nakazano im opuszczenie Federacji Rosyjskiej. Władze w Moskwie tłumaczą, że decyzje te podjęto w odpowiedzi na zamknięcie rosyjskiej placówki dyplomatycznej w Poznaniu.
Polscy dyplomaci, w odróżnieniu od wydalonych Rosjan, od lat prowadzili zupełnie inną działalność. Nie jest przypadkiem, że Kreml wziął na celownik akurat placówkę w Petersburgu, a nie np. w Moskwie, Królewcu czy Irkucku. Północna stolica Rosji, mimo wojny i bezprecedensowych represji, wciąż pozostaje centrum myśli niezależnej, skupia wokół siebie wielu przeciwników Putina i obrońców praw człowieka. Polscy dyplomaci należeli do i tak niewielkiej reprezentacji dyplomatów unijnych, którzy od lat wspierają te środowiska. Chociażby poprzez udział w procesach sądowych wytoczonych wobec potępiających wojnę opozycjonistów.
Rosyjscy opozycjoniści stanęli w obronie polskiego pomnika
Polski konsulat generalny w Petersburgu nie był specjalnie lubiany przez władze w Moskwie. W tle tocząca się do dziś walka o godne upamiętnienie Polaków zamordowanych w czasie tzw. operacji polskiej NKWD w latach 1937-1938 i pochowanych na cmentarzu w Lewaszowie (chodzi o kilka tysięcy Polaków). Jeszcze za rządów Borysa Jelcyna (w 1993 roku) Polacy postawili tam pomnik – krzyż oparty o duży głaz. Latem ubiegłego roku został wywieziony przez nieznanych sprawców. W sprawę włączył się polski konsulat, który domagał się przywrócenia pomnika. Ale władze Petersburga zignorowały te prośby.
Czytaj więcej
Temat zamknięcia rosyjskiego konsulatu w Poznaniu nie przebił się na czołówki tamtejszych mediów....
W obronie pomnika polskich ofiar represji stanęli więc miejscowi aktywiści z Memoriału (prześladowanego przez Kreml), postawili tam nowy pomnik (żelazną makietę) 30 października ubiegłego roku, ale już następnego dnia też został usunięty z cmentarza. Przywrócenia pomnika domagali się również znani miejscowi opozycyjni politycy z Borisem Wiszniewskim (były deputowany miejscowego parlamentu z partii Jabłoko) na czele, interweniowały niezależni rosyjscy dziennikarze i intelektualiści. Wszystko na nic.