„Ten, kto nie pamięta przeszłości, będzie skazany na to, że ją przeżyje powtórnie” – miał powiedzieć amerykański filozof George Santayana. W polityce również można zastosować to powiedzenie. Dlatego obserwując kampanię Rafała Trzaskowskiego – która ma na koncie już udaną inaugurującą konwencję w Gliwicach – trzeba mieć to na uwadze.
Dwa wydarzenia liczą się w tej przeszłości: niedawna porażka Kamali Harris w USA oraz porażka samego Trzaskowskiego w 2020 roku. Blisko 7 tysięcy (jak szacują organizatorzy) osób wysłuchało w Gliwicach dwóch głównych przemówień: Donalda Tuska i Rafała Trzaskowskiego. To pierwsze pokazało rolę, jaką Tusk może pełnić w nadchodzącej kampanii wyborczej: tzw. złego policjanta, który nie zawaha się mocno zaatakować Karola Nawrockiego, kandydata z poparciem PiS. Tusk doskonale zdaje sobie sprawę ze stawki nadchodzących wyborów. I tego, że ze względu na swoją rolę Trzaskowski niektórych argumentów nie może wprost formułować.
Czytaj więcej
W Gliwicach trwa się konwencja Koalicji Obywatelskiej. Po wystąpieniu premiera Donalda Tuska na s...
Konwencja była przygotowana w wielu szczegółach i od dziś będzie stanowić punkt odniesienia tego, jak należy takie wydarzenia organizować. Stagecraft całości, ułożenie obrazka, dbałość o kadry – tu sztab Trzaskowskiego wykonał dużą pracę, która będzie procentować na przyszłość.
Po konwencji Trzaskowskiego kolej na Podkarpacie
W kuluarach w Gliwicach można było usłyszeć, że kolejnym krokiem kampanii Trzaskowskiego – zgodnie zresztą z jego deklaracjami w przemówieniu – będzie seria spotkań w regionach, zaczynając od Podkarpacia. Czyli od regionu, który jest tradycyjnie bastionem PiS. To dobrze ilustruje myślenie w sztabie kandydata KO. Trzaskowski ma wyjść z dużych miast i z Warszawy, spotykać się z wyborcami w małych i średnich miejscowościach. Zresztą już to w ostatnich dniach zaczął robić.