Wydaje mi się, że trzeba poszukać nowej formuły. Przy tym to kryzys uwypuklił braki obecnego modelu. Ilu mamy dzisiaj przywódców struktur unijnych? Pewnie z siedmiu, jeśli wliczymy w to i mnie. Co zrobiliśmy przez tych ostatnich kilkanaście lat? Dublowaliśmy stanowiska, żeby zadowolić wszystkie nowe kraje przystępujące do UE. Po co mamy przewodniczącego UE, a równocześnie co pół roku kolejny kraj przejmuje przewodnictwo? Nastąpiło mnożenie bytów, co jeszcze bardziej komplikuje funkcjonowanie unijnych instytucji. Moim zdaniem zarządzanie trzeba zostawić Komisji Europejskiej i to wystarczy. Decyzje muszą być bardziej przejrzyste, tak żeby obywatele wiedzieli, dlaczego wybrano właśnie takie, a nie inne rozwiązanie. W tej chwili wydaje się, że instytucje europejskie robią wszystko, by ten proces zaciemnić i zmącić. A na przyszłość Europy muszą mieć wpływ obywatele.
Jak pan sądzi, dlaczego Bruksela tak długo czekała z podjęciem decyzji w sprawie pomocy dla Cypru? Przecież od dawna było wiadomo, że rząd w Nikozji nie poradzi sobie bez wsparcia z zewnątrz. I jak mogło dojść do tego, że po blokadzie kont ludzie zostali bez środków do życia?
Chodziło o postraszenie innych: co się może stać, kiedy kraj znajdzie się w beznadziejnej sytuacji finansowej. A Cypr jest tak małym krajem, że Bruksela uznała, iż warto go poświęcić. Ani w Hiszpanii, ani Francji, gdyby doszło do podobnej sytuacji, nikt by się nie zdecydował na wprowadzenie tak drastycznych środków.
Ale przecież Cypr jest członkiem Unii Europejskiej, a podobno w UE jesteśmy równi?
Nic podobnego. Byłem wzburzony, kiedy komisarz Olli Rehn podjął absurdalną decyzję, że i emeryt, który miał na koncie 5000 euro, i multimilioner tracili połowę oszczędności! Nie jestem w stanie zrozumieć podejmowania decyzji na podstawie jedynie prostej arytmetyki. Teraz coraz więcej ludzi pyta mnie: co mam robić z oszczędnościami? W jakim kraju są bezpieczne? I nie wiem, co im odpowiedzieć.
I co im pan ostatecznie odpowiedział? Pieniądze do skarpety? Do raju podatkowego? Do Szwajcarii?
Gdziekolwiek, gdzie jest bezpiecznie. Byle płacili w swoim kraju podatek od lokaty. Ale mówię również, że muszą głosować za rok na rozsądnych ludzi w Parlamencie Europejskim. Bo w przeciwnym razie takich absurdów będziemy mieli o wiele więcej. Wybierając, także będziemy decydować, czy mamy za wszelką cenę ratować strefę euro, narażając ludzi na cierpienia, czy ratować samych ludzi. To co? Ratując euro, zabieramy ludziom oszczędności życia? Wspólna waluta nie jest tego warta. I wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę. Mam wrażenie, że dociera to do wszystkich poza członkami Komisji Europejskiej, którzy mają w głowie zafiksowany projekt euro jako wartość nadrzędną. I że Europa nie może zawieść światowych rynków. To wszystko kosztem ludzi.
Dlaczego pana zdaniem Komisja Europejska w czasach tak trudnych dla gospodarki podejmuje decyzje godzące w interesy europejskich firm i obniża ich konkurencyjność? Weźmy transport lotniczy i emisję CO2. Przewoźnicy europejscy muszą płacić za korzystanie ze środowiska, firmy spoza UE zaś tego odmawiają, trwają negocjacje i sprawa ciągnie się już wiele miesięcy. A ta sama Komisja nie jest w stanie wprowadzić projektu „Jednolitego nieba”, który te emisje drastycznie by obniżył?
Wiceprzewodniczący KE Antonio Tajani chciałby wesprzeć różne branże gospodarki. Ale w tym samym czasie odpowiadający za politykę konkurencji Joaquin Almunia robi wszystko, aby firmy takiego wsparcia nie dostawały. Wspierana przez niego umowa o wolnym handlu z Koreą Południową była katastrofalna w skutkach dla przemysłu samochodowego. Nie może być w Unii tak, że wydaje się sprzeczne decyzje, jedną ręką się daje, a drugą zabiera. Dzisiaj w Europie ważne jest zatrzymanie miejsc pracy, tworzenie nowych i inwestycje. Tylko to da nam szansę na wyjście z kryzysu. A jeśli chodzi o ochronę środowiska, to jest ona niesłychanie ważna, ale nie za cenę bankructw firm.
Henri Malosse jest politykiem i politologiem specjalizującym się m.in. w sprawach Europy Wschodniej. Stoi na czele Europejskiego Komitetu Ekonomiczno-Społecznego – organu doradczego Unii Europejskiej reprezentującego m.in. pracodawców, związki zawodowe, rolników i konsumentów.