-
Jeżeli ktoś bije na alarm, gdy sytuacja faktycznie się poprawia, to jest niebezpieczeństwo, że nie będą go słuchali, gdy sytuacja zacznie się pogarszać – przekonywał w kwietniu 2012 r. minister finansów Jacek Rostowski. Uważał wtedy, że sytuacja naszych finansów będzie już tylko lepsza, i w związku z tym nie ma co siać defetyzmu. Domagał się od prof. Leszka Balcerowicza, by ten wyłączył ustawiony w Warszawie w 2010 r. licznik długu publicznego. „Leszku! Ściągnij licznik. Spełnił on swoją pożyteczną funkcję” – apelował.
Nieoczekiwanie, z górą po roku, ten postulat spełniła firma Hator, która jest właścicielem wyświetlacza. W minioną środę licznik wyłączyła.
Kulisy tej decyzji są niejasne. Wygląda na to, że firma dążyła wręcz do zerwania umowy z założoną przez prof. Balcerowicza Fundacją FOR. Najpierw zażądała 20-krotnie wyższej kwoty za swoje usługi. Gdy fundacja chciała negocjować, Hator nie zgodził się na żadne ustępstwa, wyłączył licznik z dnia na dzień, zwracając nawet pieniądze za czas wykupiony do końca września. Co więcej, z korespondencji między FOR a Hatorem wynika, że po wyłączeniu licznika do rozmów zgadzał się on wrócić dopiero po pół roku.
Gdy fundacja w poniedziałek nagłośniła sprawę, Hator niespodziewanie włączył licznik. Przedstawiciele firmy odmówili nam komentarza.