Naturą współczesnej polityki jest polaryzacja, coraz bardziej skrajna. I skądinąd słuszne dowodzenie, że Polska nie powinna wybierać między czernią i bielą, Donaldem Tuskiem i Jarosławem Kaczyńskim, nic tu nie zmieni. Z szacunkiem dla wielu mniej reprezentatywnych kandydatów, a jeszcze większym dla ich wyborców, to już kampania przed pierwszą turą pokazała, że liczą się dwie formacje. I przekonanie, że uda się między nimi wbić trzeciej drodze, kandydatowi neutralnemu, obywatelskiemu, godzącemu zwaśnione strony, nie doczekało się potwierdzenia.
Nie to, że polityka wyklucza polifonię; ta jest potrzebna i możliwa zarówno w samorządzie, jak i na szczeblu parlamentu, ale kiedy idzie o grę naprawdę twardą, o przyszłe losy kraju, wspieramy najmocniejszych. I tak z pewnością będzie i w tych wyborach prezydenckich.
Dlaczego wybory prezydenckie 2025 znów będą plebiscytem?
Piszę o charakterze plebiscytarnym wyborów, bo w gruncie rzeczy już w pierwszej turze przed nami właśnie plebiscyt. Oddanie głosu na Rafała Trzaskowskiego to wsparcie Donalda Tuska w jego projekcie reform. Tylko Trzaskowski z całej stawki kandydatów daje wyborcom KO gwarancję, że Polska pójdzie w kierunku oczekiwanego przez nich pragmatycznego państwa rynkowego, proeuropejskiego, o lekko lewicowym profilu.
Czytaj więcej
Przez całą kampanię wyborczą sztab PiS starał się uczynić z wyborów prezydenckich referendum na t...
Głos na Nawrockiego, bo finalnie właśnie jego osobę widzę w drugiej turze, to głos przeciw Tuskowi i jego wizji Polski. Nawrocki, choć tego nie potwierdza w kampanii, jest nieodrodnym dzieckiem PiS; będzie wetował proeuropejskie i progresywne reformy Tuska i dbał o konserwatywny, zapewne nieco, a może nawet silnie, eurosceptyczny wektor polskiej polityki.