Bogusław Chrabota: Jaka Polska po wyborach?

O co chodzi w wyborach prezydenckich 2025? Bez wątpienia znów mają charakter plebiscytarny. Możemy tego nie lubić, możemy się sprzeciwiać, ale tak już będzie. Może nawet przez dekady.

Publikacja: 15.05.2025 04:57

Bogusław Chrabota: Jaka Polska po wyborach?

Foto: Fotorzepa, Jakub Czermiński

Naturą współczesnej polityki jest polaryzacja, coraz bardziej skrajna. I skądinąd słuszne dowodzenie, że Polska nie powinna wybierać między czernią i bielą, Donaldem Tuskiem i Jarosławem Kaczyńskim, nic tu nie zmieni. Z szacunkiem dla wielu mniej reprezentatywnych kandydatów, a jeszcze większym dla ich wyborców, to już kampania przed pierwszą turą pokazała, że liczą się dwie formacje. I przekonanie, że uda się między nimi wbić trzeciej drodze, kandydatowi neutralnemu, obywatelskiemu, godzącemu zwaśnione strony, nie doczekało się potwierdzenia.

Nie to, że polityka wyklucza polifonię; ta jest potrzebna i możliwa zarówno w samorządzie, jak i na szczeblu parlamentu, ale kiedy idzie o grę naprawdę twardą, o przyszłe losy kraju, wspieramy najmocniejszych. I tak z pewnością będzie i w tych wyborach prezydenckich.

Dlaczego wybory prezydenckie 2025 znów będą plebiscytem?

Piszę o charakterze plebiscytarnym wyborów, bo w gruncie rzeczy już w pierwszej turze przed nami właśnie plebiscyt. Oddanie głosu na Rafała Trzaskowskiego to wsparcie Donalda Tuska w jego projekcie reform. Tylko Trzaskowski z całej stawki kandydatów daje wyborcom KO gwarancję, że Polska pójdzie w kierunku oczekiwanego przez nich pragmatycznego państwa rynkowego, proeuropejskiego, o lekko lewicowym profilu.

Czytaj więcej

Marek Migalski: Personalizacja wyborów prezydenckich

Głos na Nawrockiego, bo finalnie właśnie jego osobę widzę w drugiej turze, to głos przeciw Tuskowi i jego wizji Polski. Nawrocki, choć tego nie potwierdza w kampanii, jest nieodrodnym dzieckiem PiS; będzie wetował proeuropejskie i progresywne reformy Tuska i dbał o konserwatywny, zapewne nieco, a może nawet silnie, eurosceptyczny wektor polskiej polityki.

Sukces Trzaskowskiego da Tuskowi i jego partii szansę wywiązania się z zobowiązań wyborczych i perspektywę kolejnej kadencji. Wygrana Nawrockiego wzmocni osobę i partię Jarosława Kaczyńskiego, ochroni ją przed dezintegracją i poprowadzi do sukcesu w kolejnych wyborach. Co więcej, może na tyle wzmocnić formacje prawicowe, że wskutek choćby permanentnego wetowania przez prezydenta kolejnych ustaw niezbędne będą przyspieszone wybory.

Wybory prezydenckie: jakie procesy wyzwoli nasz wybór? 

Sukces Trzaskowskiego będzie kropką nad „i” dominacji w polskiej polityce liberałów, będzie groził zepchnięciem w niebyt ich sojuszników i zebraniem przez polityków KO całej puli. Porażka Nawrockiego przyspieszy koniec kariery lidera PiS i wyzwoli powyborcze rozliczenia, których partia Kaczyńskiego zapewne nie przetrwa; tyle że na jej gruzach znajdzie się przestrzeń, by mogła narodzić się nowa prawica, z nową dynamiką, zdolnościami koalicyjnymi i perspektywą na przyszłość.

Za pięć lat czy dekadę możemy jako wspólnota być już w zupełnie innym miejscu.

Perspektywa ta może być jednak relatywnie odległa. Choć procesy przemian zdecydowanie przyspieszyły, mimo że Polacy są dziś społeczeństwem statystycznie wciąż dość konserwatywnym. Ale za pięć lat czy dekadę możemy jako wspólnota być już w zupełnie innym miejscu.

Wracając do pierwszej, ale i drugiej tury wyborów, wypada się zastanowić, czego Polska w tym konkretnym momencie historii potrzebuje najbardziej. Czy naprawdę potrzebujemy politycznej wendetty, jaką zapowiada Jarosław Kaczyński i jego akolici? Kolejnych lat chaosu, wywracania procesów politycznych z legislacyjnym na czele? Czy odwrotnie, bez względu na to, kto je będzie wspierał, skutecznych reform i solidnego państwa, którego beneficjentem będzie młode pokolenie?

Czytaj więcej

Tomasz Pietryga: Czy Karol Nawrocki pójdzie śladami Donalda Trumpa?

Trzeba oddać politykę młodemu pokoleniu

Chciałbym, by w procesie, który przed nami, kierowano się przede wszystkim interesem właśnie młodego pokolenia. Tym bardziej że nie mam wątpliwości, że w przyszłej polityce, uwolnionej od zapiekłych emeryckich kłótni, zasadniczą rolę będzie wciąż odgrywał ten sam, wiecznie żywy spór o wartości liberalne i konserwatywne, o formułę patriotyzmu, o kierunki i tempo europejskiej integracji, relacje transatlantyckie, o polską – mniej lub bardziej – zieloną gospodarkę, o zakres obowiązków państwa. To w polityce najważniejsze, tyle że spór ten toczyć się powinien już w nowym pokoleniu, innym językiem i z użyciem nowego instrumentarium.

 

Naturą współczesnej polityki jest polaryzacja, coraz bardziej skrajna. I skądinąd słuszne dowodzenie, że Polska nie powinna wybierać między czernią i bielą, Donaldem Tuskiem i Jarosławem Kaczyńskim, nic tu nie zmieni. Z szacunkiem dla wielu mniej reprezentatywnych kandydatów, a jeszcze większym dla ich wyborców, to już kampania przed pierwszą turą pokazała, że liczą się dwie formacje. I przekonanie, że uda się między nimi wbić trzeciej drodze, kandydatowi neutralnemu, obywatelskiemu, godzącemu zwaśnione strony, nie doczekało się potwierdzenia.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Pytania o bezpieczeństwo, na które nie odpowiedzieli Trzaskowski, Mentzen i Biejat
Publicystyka
Joanna Ćwiek-Świdecka: Brudna kampania, czyli szemrana moralność „dla dobra Polski”
Publicystyka
Europa z Trumpem przeciw Putinowi
Publicystyka
Estera Flieger: Dlaczego rezygnujemy z własnej opowieści o II wojnie światowej?
Publicystyka
Ks. Robert Nęcek: A może papież z Holandii?