Od 2009 r. Donald Tusk pozbawiał Grzegorza Schetynę stanowisk wicepremiera i szefa MSWiA, sekretarza generalnego partii, marszałka Sejmu, a wreszcie – w sobotę – dokończył dzieła zniszczenia, usuwając go z fotela szefa dolnośląskiej Platformy, której był ojcem chrzestnym. Jednocześnie trwała operacja usuwania ludzi Schetyny ze spółek Skarbu Państwa, policji oraz służb specjalnych.
Skąd taka skrupulatność premiera wobec Schetyny? Według naszych rozmówców w PO, otoczenie Tuska jest przekonane, że Schetyna jest największym zagrożeniem dla przywództwa Tuska w partii. Premier miałby się – wedle tych opowieści – obawiać, że partia podjudzana przez Schetynę w pewnym momencie uzna dołującego w sondażach Tuska za obciążenie i doprowadzi do jego odwołania. Wedle tej logiki tępienie Schetyny to zwyczajna samoobrona Tuska.
W tej sytuacji pewność siebie, z jaką Schetyna podchodził do dolnośląskich wyborów, ocierała się o naiwność. Premier pobił Schetynę na jego własnym podwórku, co w obozie schetynowców zwielokrotnia poczucie klęski. To zresztą kolejna w serii porażek. Podobnie było wiosną, gdy Tusk tak zmienił zasady wyborów szefa PO, aby Schetyna był bez szans. Ostatecznie Schetyna nie wystartował, sugerując, że w ten sposób wyciąga do Tuska rękę na zgodę. Tyle że premier takiej zgody nie chce.
Według naszych informacji wśród schetynowców rodzi się teraz zarys planu awaryjnego: Schetyna mógłby powalczyć o stanowisko sekretarza generalnego Platformy. Tyle że to plan tyle ambitny, ile mało realistyczny. Po pierwsze, najpierw musiałyby zostać przyjęte zmiany w statucie PO, umożliwiające wybór sekretarza przez Radę Krajową – w tej chwili de facto wskazuje go szef partii, czyli Tusk. Po wtóre, nawet jeśli takie zmiany zostaną przyjęte, słabnący Schetyna – który ma w partii wielu wrogów – może mieć trudności ze zdobyciem większości w radzie. – Sekretarza powinien wskazywać premier. Nic się w tej kwestii nie zmieni – zapowiada lider łódzkiej PO Andrzej Biernat, szef antyschetynowskiej „spółdzielni". Nad zmianami w statucie pracuje jego przyjaciel, inny „spółdzielca" Cezary Grabarczyk.