Próżnia po Palikocie

Janusz Palikot nie potrafił utrwalić poparcia wśród młodych, liberalnych wyborców. Większość z nich zobojętniała na politykę, ale dla części wiarygodny mógłby się okazać Janusz Korwin-Mikke – przekonuje politolog Rafał Chwedoruk w rozmowie z Agnieszką Kalinowską.

Publikacja: 12.05.2014 19:08

Rz: Dlaczego Janusz Palikot przestał być modny?

Rafał Chwedoruk: Ugrupowania tego typu mają charakter sytuacyjny – przestają być modne, gdy osiągną sukces, kiedy wyborcy mogą powiedzieć: „sprawdzam", tym, których, wbrew oczekiwaniom większości, wybrali. Drugą przyczyną są błędy polityczne Janusza Palikota. W roku 2011 jego ugrupowanie było przedstawiane opinii publicznej jako zewnętrzne wobec systemu partyjnego. W wymiarze ideowym było liberalne. Podkreślało swój daleko posunięty liberalizm kulturowy, antyklerykalizm, kwestię legalizacji marihuany i swobód obyczajowych. Tym pozyskało młodych wyborców. Liberalizm obowiązywał też w kwestiach gospodarczych – Ruch Palikota całkiem poważnie dyskutował o podatku liniowym, o którym dzisiaj nawet Platforma Obywatelska nie pamięta. Było to także ugrupowanie z ducha anty-PRL-owskie.

Co się stało po wyborach?

Janusz Palikot zdiagnozował (zresztą całkowicie prawidłowo), że jego ugrupowanie w takiej postaci nie da rady funkcjonować i powinno pozyskać trwałe zaplecze organizacyjne o charakterze ogólnopolskim. Uznał, że osłabiony wyborami i zmianą lidera SLD będzie podmiotem, który się roztopi we wspólnej inicjatywie.

Skoro diagnoza była prawidłowa, to dlaczego się nie udało?

Po pierwsze sam SLD tego nie chciał. Po drugie próba skrętu w lewo spowodowała, że Janusz Palikot musiał zmienić program partii. Tymczasem dla młodych ludzi, którzy za nim poszli, sentyment PRL-owski jest czymś odstraszającym, a lewicowość gospodarcza – nie do zaakceptowania. To zdezorientowało wyborców. Doszła do tego kwestia podniesienia wieku emerytalnego, która była testem na wrażliwość społeczną. To odnowiło podział na Polskę solidarną i Polskę liberalną. A to z kolei automatycznie usytuowało Ruch Palikota po stronie Platformy.

Platforma go specjalnie nie przeganiała...

Kiedy Janusz Palikot się pojawił, mógł liczyć na ponadstandardową sympatię ze strony elit bliskich obozowi władzy. Był postrzegany jako polityk, który jest w stanie przejąć młodych wyborców słabnącej Platformy. Tak się zresztą później stało, największa część elektoratu Ruchu Palikota w wyborach 2011 roku to byli młodzi wyborcy PO. Potem doszło do poważnego konfliktu w PO: między Donaldem Tuskiem i głównym nurtem PO a Grzegorzem Schetyną, po cichu wspieranym przez ośrodek prezydencki. W tym konflikcie Janusz Palikot znalazł się po innej stronie niż Donald Tusk. Wtedy część tych, którzy wcześniej chwalili Palikota, widząc w nim faktycznego sojusznika Tuska, dostrzegli w nim konkurencję dla tegoż Tuska, kogoś, kto wspiera Grzegorza Schetynę. Część środowisk, które dawały Palikotowi przyzwolenie na przykład na przekraczanie granic w dyskusji publicznej, przestała to robić.

Wzrost poparcia dla Janusza Korwin-Mikkego też ma charakter sytuacyjny?

Fenomen popularności Palikota był związany z przyzwoleniem Platformy na to, by taka siła wyrosła jako bezpieczna konkurencja dla tej partii. Ale był to też symptom pewnego zjawiska, które wykracza poza Janusza Palikota i Janusza Korwin-Mikkego razem wziętych. Jest to związane z młodym pokoleniem, które zasiliło grono wyborców. Ci ludzie od początku byli wychowywani w kulcie konkurencji i wolnego rynku, ale także w duchu bagatelizowania czyjegoś nieszczęścia – jeśli komuś się w życiu nie wiedzie, to sam jest sobie winien. To pokolenie jest bardzo liberalne gospodarczo i umiarkowanie liberalne światopoglądowo. Jak pokazywały badania socjologiczne, polska młodzież jest tolerancyjna w sprawie marihuany, ale już niekoniecznie w sprawie mniejszości seksualnych. W wymiarze pokoleniowym jest też mocno anty-PRL-owska. Poparcie dla Palikota sygnalizowało, że taka grupa się pojawia. Ale Palikot nie potrafił utrwalić poparcia wśród tych wyborców. Pojawiła się więc próżnia. Większość wyborców Palikota zobojętniała na politykę, ale dla części wiarygodny mógłby się okazać Janusz Korwin-Mikke.

Dla wyborców Palikota Janusz Korwin-Mikke może być atrakcyjny?

W drugiej turze wyborów prezydenckich w 2010 roku dwie trzecie tych, którzy w pierwszej turze głosowali na J.K.M., zagłosowało na kandydata PO, wbrew wskazaniom samego Korwin-Mikkego. To dowodzi, że liberalizm gospodarczy, a nie konserwatyzm światopoglądowy, jest czymś, co skłania do głosowania na J.K.M.

Czy taka sytuacja jest europejskim fenomenem?

Nie w skali całego kontynentu. Podobne zjawisko najbardziej widoczne było w Czechach i na Słowacji, gdzie w ciągu ostatniej dekady pojawiły się liberalno-konserwatywne ugrupowania, które zyskały poparcie młodych. To ugrupowania radykalnie rynkowe i negujące, dużo silniejszy niż w Polsce, sentyment za przeszłością sprzed roku '89. Część z nich szybko znikała, ale część wchodziła do parlamentów.

A czy J.K.M. albo Janusza Palikota można nazwać radykałami?

Dla pokolenia urodzonego do połowy lat 70. oni są radykałami. Jest to radykalizm pojmowany jako odstępstwo od norm – nie tylko od normy politycznej, ale też od sposobu myślenia o życiu społecznym, od poczucia wspólnotowości w wymiarze narodowym, ale także w wymiarze społecznym. Jest to także pełne zaprzeczenie etosu Żeromskiego, który dominował wśród polskiej inteligencji. Natomiast dla młodszych pokoleń to są politycy, którzy po prostu mówią o tym, co widać dookoła, czyli: jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz. Jesteśmy społeczeństwem dychotomicznym.

Jeśli radykałowie odgrywają jakąś konstruktywną rolę, to niewątpliwie jest to rola diagnostyczna. Nagłaśniają tematy, których boją się duże partie

Gdzieś jeszcze można zaobserwować taki podział?

Było to świetnie widać w Republice Czeskiej w czasie pierwszych powszechnych wyborów prezydenckich. W drugiej turze zmierzyło się dwóch polityków starszego pokolenia, Miloš Zeman i Karel Schwarzenberg. Na Schwarzenberga zagłosowali wyborcy młodsi i miejscy, na Zemana – wspólnie elektorat prawicy i lewicy, zarówno wyborcy Komunistycznej Partii Czech i Moraw, jak i wyborcy najbardziej prawicowej czeskiej partii, związanej z Vaclavem Klausem. Dla wyborców średnio-starszego pokolenia J.K.M. i Janusz Palikot ?to radykałowie. Ale dla tych, ?którzy dopiero wkraczają do życia publicznego w Polsce, to są ludzie, dla których Platforma Obywatelska jest za mało liberalna.

Czy tych naszych półradykałów można porównywać do radykalistów europejskich?

W Europie Zachodniej prawicowy radykalizm jest związany głównie z kwestią imigrantów. Funkcjonują tam partie antyimigranckie o różnym charakterze, zarówno takie, które w zawoalowany sposób odwołują się do faszystowskiej przeszłości w tych krajach, jak i partie prawicowego populizmu nowego typu, takie jak nieżyjącego już Pima Fortuyna w Holandii.

Ale u nas kwestii imigranckiej nie ma.

Więc nasi radykałowie nie mają z nimi nic wspólnego. Jeśli cokolwiek miałoby ich łączyć, to fakt, że radykałowie z Europy Zachodniej też byli skrajnie rynkowi.

A lewica?

Radykalizm lewicowy na Zachodzie ma inne zaplecze ?ideowe niż Janusz Palikot ?– od rozczarowanych socjaldemokratów przez poststalinowskich komunistów?po anarchosyndykalistów. To jest zupełnie inny świat.

W Polsce media nadały ton, w którym słowo „radykał" automatycznie ma budzić skojarzenia nawet z faszyzmem. A tu się okazuje, że w Polsce radykałowie niewiele w sobie mają radykalizmu...

Wszyscy faszyści byli konserwatystami, ale to absolutnie nie znaczy, że wszyscy konserwatyści są faszystami. Konserwatyzm to pojęcie, które może obejmować bardzo różne postawy polityczne. W Polsce słowo „faszyzm" jest absolutnie nadużywane, bez elementarnej znajomości znaczenia tego wyrazu. Ta obelga w naszym kraju powinna brzmieć poważnie. Tymczasem żongluje się nią bez znajomości historii skrajnej prawicy. Zapomina się, że skrajna prawica i faszyzm na Zachodzie były, mówiąc symbolicznie, ruchami ulicznych pałkarzy, finansowanymi przez miejscowe elity, by walczyć ze związkami zawodowymi i partiami politycznymi. Hitler został wylansowany przez wielki niemiecki biznes, podobnie było z Benito Mussolinim.

U nas faszystami nazywa się Prawo ?i Sprawiedliwość...

O Prawie i Sprawiedliwości można powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że w jakikolwiek sposób kwestionuje demokrację. To jest jedyna partia w Polsce, która w swoim programie stwierdza, że demokracja jest możliwa tylko na poziomie państwa narodowego, co odnosi się do jednego z fundamentalnych problemów epoki globalizacji. Raczej trudno byłoby też wskazać strukturalne powiązania tej partii z wielkim biznesem. Natomiast jeśli chodzi o lewicę, to każdy, kto ma minimalną wiedzę o ruchach radykalnych, doskonale wie, że radykalna lewica w Polsce jest rachityczna. W Polsce na przykład sentyment za czasami przed '89 r., dający silne poparcie partiom otwarcie komunistycznym w kilku krajach naszej części Europy, w powszechnej aprobacie kończy się na Edwardzie Gierku.

Na tle całej Europy polscy radykałowie wydają się więc maluczcy...

Jeżeli popatrzymy na obu panów Januszów na tle radykałów z zachodniej czy południowej Europy, to okaże się, że żyjemy w spokojnym kraju. Odkąd istnieje pięcioprocentowy próg wyborczy, poza jednym przypadkiem Ligi Polskich Rodzin żadna partia, o której w ogóle można by dyskutować w kategoriach radykalizmu, w polskim Sejmie się nie pojawiła. Nie znaczy to jednak, że pojedyncze wypowiedzi obu tych polityków czy niektóre założenia programowe ich partii nie przekraczają powszechnie akceptowanych standardów. Ale to bardziej kwestia naruszania norm obyczajowych niż poważnego, radykalnego ruchu politycznego, który zagrażałby podstawom demokracji.

Mówi się, że ugrupowanie ?Janusza Korwin-Mikkego jest eurosceptyczne. Polsce potrzebna jest taka partia?

Dotychczasowa dyskusja o Unii w Polsce była oparta na schematach z czasów referendum, w istocie dotyczących wyboru świata zachodniego w kontekście wielosetletniego doświadczenia polskiej historii. Nie ma u nas szerszej dyskusji wyrastającej już z przynależności do Unii Europejskiej. Tak samo jak nie ma u nas dyskusji nad tym, jak Unia powinna w przyszłości wyglądać. Więc być może pojawienie się radykalnych polityków jest skutkiem braku szerszej dyskusji partii głównego nurtu. Jeśli radykałowie, domniemani czy autentyczni, odgrywają jakąś konstruktywną rolę, to niewątpliwie jest to rola diagnostyczna. Nagłaśniają tematy, których boją się duże partie. Tak robią radykałowie na Zachodzie. Niestety, na razie nasi kandydaci na radykałów nie sprostali zadaniu. Dyskusja nad legalizacją marihuany czy nad prywatyzacją wszystkiego, nawet policji, ma niewielkie znaczenie.

Dlaczego tak się dzieje?

Polska polityka jest zdeterminowana przez czynnik pokoleniowy. Dla młodszych i średnich wiekiem Polaków wstąpienie do Unii Europejskiej było spełnieniem marzeń ich i ich rodziców, dlatego na razie traktujemy całą rzeczywistość jak spot promujący nasze członkostwo w Unii – na kolanach. Z kolei polska krytyka Unii na początku wieku pełna była niewyszukanej demagogii. ?W efekcie rzeczywistość u nas jest czarno-biała.

Dr hab. Rafał Chwedoruk jest pracownikiem Instytutu Nauk Politycznych UW. ?Ostatnio opublikował „Syndykalizm rewolucyjny – antyliberalna rewolta ?XX wieku" (Warszawa 2013)

Rz: Dlaczego Janusz Palikot przestał być modny?

Rafał Chwedoruk: Ugrupowania tego typu mają charakter sytuacyjny – przestają być modne, gdy osiągną sukces, kiedy wyborcy mogą powiedzieć: „sprawdzam", tym, których, wbrew oczekiwaniom większości, wybrali. Drugą przyczyną są błędy polityczne Janusza Palikota. W roku 2011 jego ugrupowanie było przedstawiane opinii publicznej jako zewnętrzne wobec systemu partyjnego. W wymiarze ideowym było liberalne. Podkreślało swój daleko posunięty liberalizm kulturowy, antyklerykalizm, kwestię legalizacji marihuany i swobód obyczajowych. Tym pozyskało młodych wyborców. Liberalizm obowiązywał też w kwestiach gospodarczych – Ruch Palikota całkiem poważnie dyskutował o podatku liniowym, o którym dzisiaj nawet Platforma Obywatelska nie pamięta. Było to także ugrupowanie z ducha anty-PRL-owskie.

Pozostało 93% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości