Ewa Kopacz, biorąc do rządu Grzegorza Schetynę oraz Cezarego Grabarczyka, zapewniła sobie poparcie dwóch zwalczających się frakcji. Wyrzuciła jednak ?za burtę konserwatystów, z Markiem Biernackim na czele.
Tego, czy Biernacki może zagrozić jedności PO, dowiemy się podczas głosowania nad ratyfikacją tzw. konwencji przemocowej. Punkt jest w porządku obrad najbliższego posiedzenia Sejmu. Jeżeli się utrzyma, to do głosowania nad konwencją może dojść w tym tygodniu.
Ratyfikacją konwencji Sejm miał się zająć już dwa tygodnie temu. Jednak Ewa Kopacz, jeszcze w roli marszałka, zdecydowała o zdjęciu go z porządku obrad. Oficjalnie stało się to na wniosek PiS. Tygodnik „Newsweek" twierdził jednak, że w tej decyzji maczali palce konserwatyści z PO, którzy zagrozili głosowaniem przeciwko. Rozmowy w tej sprawie miał prowadzić Marek Biernacki.
Odłożenie debaty spowodowało, że na Kopacz spadł grad nieżyczliwych komentarzy. Być może dlatego sprawa szybko wróciła. Ale głosowanie nad konwencją będzie pierwszym sprawdzianem jedności PO po zmianie rządu.
Rafał Grupiński, szef Klubu PO, w rozmowie z „Rz" twierdził, że klub poprze ratyfikację i najwyżej pojedyncze osoby złamią dyscyplinę, głosując przeciw. Dyscyplina będzie obowiązywała, bo sprawy kobiet i rodziny, według Grupińskiego, nie mają nic wspólnego ze światopoglądem, a tylko podczas takich głosowań posłowie mogą głosować w zgodzie ze swoim sumieniem.