Czarny pijar, czyli Figaro tu, Figaro tam - felieton Anny Kozickiej-Kołaczkowskiej

Oto francuska szkoła czarnego pijaru i prawda o naszym dotychczasowym partnerstwie.

Publikacja: 27.09.2014 15:21

Anna Kozicka-Kołaczkowska

Anna Kozicka-Kołaczkowska

Foto: archiwum prywatne

Wyżarci Szwajcarzy za litr benzyny płacą około 1,8 franka. Cenę porównywalną z tą, zdzieraną z dziesięć razy biedniejszych poddanych świeżo koronowanego króla Europy. Z tym, że w pierwotnej zonie króla Europy, po szczęśliwej elekcji, cena ta ma zielone światło do skoku na poziom złotych siedmiu. Niewiele stoi na przeszkodzie, by mogła sobie oscylować wokół dwóch całych franków. W pazernym Szwajcu takie wałki by nie przeszły.

W odróżnieniu od zgnębionych poddanych zielonej, acz kamienistej wyspy, szwajcarskie sknerusy już u podstaw paraliżują swobodę swoich dobrodziei. Władza centralna, zamiast dzielić i rządzić budżetem wystrzyżonych baranów całego kraju, premie i odprawy dla siebie musi wykroić z tego, co jej skapnie, jak jakiemuś Łazarzowi, z pańskiego stołu prowincjuszy. Dopiero po zagospodarowaniu kasy z podatków przez chytre gminy i kantony, które dochody zawłaszczają przede wszystkim dla siebie. Na zielonej, acz już kamienistej wyspie, władza po zainstalowaniu się na tronie ma o wiele doskonalsze warunki, by przedzierzgnąć się w motyla elity finansowej.

Keszowanie trenera min i cwanych gestów w miejscowej zonie miało toteż opłacać się nawet biznesowi paliwowemu. Permanentne ukrywanie niedoszłego króla w szafie, kumpelskie „tykanie" uszczęśliwionego tym zaszczytem narodu, milutkie krawaciki, zgrabne garniturki oraz wieloletnie seplenienie o miłości i ciepłej wodzie przeplatane pogłoskami o wściekłości dobrego pana na złych ministrów – ta sztuka marketingu politycznego miejscowego rytu jest wystarczająco zasłużona i sprawdzona. W razie wpadki, całe stado z miłą chęcią wierzy tutaj chociażby w katarskiego inwestora.

Chwilowo jednak król Europy może spokojnie wypiąć się na elektorat, gdyż swój czar będzie odtąd roztaczał głównie przed panią Anielą, a to już potrafi. Nie oznacza to, niestety, że coś drgnęło ku lepszemu w naszym, fatalnym położeniu. Wprost przeciwnie, znowu znajdujemy się w takim momencie, że choćbyśmy Bóg wie jak się podkładali i słali do nóżek, nie unikniemy miana Czarnego Piotra świata. Pijar czarny, to znowu my.

W chwili obecnej, Pszek (patrz hasło: siatkarz Spirydonow) najwięcej bulić gazpromskim, czy jest za co, czy też nie. Pszek pozbyć się wszystkiego od łupków, gazoportu, gazociągów, po wódkę a jednak to wszystko będzie za mało, by jako zgniły wróg, sprzedaży jabłek i kartofli dostąpić.

Pszek dorzynać górnika polskiego, finansować górnika ruskiego, wszak trzecia wojna sporo kosztować. Pszek drzwi z Królewca zielonemu turyście szeroko otwierać. Zapraszać i krzywo na zielonego turystę spojrzeć nawet nie próbować. Pszek wszystko robić, by moskiewska giełda się wzmocnić. Dla Pszeka moskiewska giełda lepsza niż wiedeńska być. Pszek grzecznie siedzieć, gdy w Pszeka pluć, jako że na Pszeka stworzonym być. Pszek o selfie z bananem szybko na śmierć zapomnieć.

Mimo to wszystko jednak, nawet królewiecka ministerka spraw zagranicznych uważa, że Polska szuka konfliktu i poniesie za to zasłużoną karę. Co gorsza, Pszek równie pozwalać, żeby i po przeciwnej stronie mapy obwołano go Czarnym Piotrem.

Erika Steinbach bez zahamowań, w obecności pani Anieli, oskarża go o martyrologię hitlerowców, a w takiej Francji już na dobre utrwala się jego wizerunek jako przetykacza sanitariatów („Dziaduś przetykał, tatuś przetykał i ja przetykam"). Nawet świeżo upieczony król Europy, pomimo tyluletniego szlifowania zestawu ćwiczeń pod okiem trenera pijaru, zmaga się z tym odium.

„Zemsta polskiego hydraulika. Warszawa nareszcie może marzyć o wzniesieniu się na poziom Paryża, Berlina czy Londynu" – na takie poziomy bufonady wspiął się właśnie dziennik „Le Figaro".

Oto francuska szkoła perfidnego, fałszywie życzliwego, czarnego pijaru i prawda o naszym dotychczasowym partnerstwie, o którym mieliśmy mieć tak wysokie mniemanie. Prawda goła jak skóra owcy strzyżonej we francuskiej Telekomunikacji, żartobliwie zwanej polską, oraz wdzięczny rewanż za nieskrępowane wysysanie przez różne banki, Carrefoury, salony Renault i Orange naszej gotówy.

„Figaro tu, Figaro tam" – można zanucić operowy refren francuskiego lokajczyka - golibrody i byle czym się nie przejmować. Jednak równocześnie chodzą słuchy, że nowemu królowi Europy szyje się buty największego twardziela wobec Moskwy, co jest śmieszne, ale z drugiej strony przerażające, bo uzasadnia się to krajem pochodzenia.

W zabawnej książce podróżniczej „Francja elegancja” brytyjski aktor opisuje swoją wizytę w kurorcie Vichy:

„Moja prośba o listę interesujących miejsc spowodowała nieuniknione rozkładanie mapy i pełne entuzjazmu zakreślanie niebieskim długopisem miejsc, które już znałem i od zawsze lubiłem (…).
- A Vichy Petaina?
- Proszę?
- Vichy Petaina? Lata wojenne? (…)
- Nie rozumiem.
- Wie pani, od 1940 do 1944 roku. Pomyślałem sobie, że mógłbym się rozejrzeć.
- Przykro mi, sir. Nie mamy nic na ten temat.
- Ale…
- Proszę spróbować w księgarni. Mają tam książki o historii miasta. (…) Oczywiście, będą jedynie po francusku. (…).
Jej starszy kolega gładko wcisnął się za biurko (…).
- Czy są jakieś szczególne miejsca, których pan szuka, monsieur?
Odparłem, że najbardziej chciałbym zobaczyć Hotel du Parc, budynek, w którym urzędował Marszałek Petain wraz ze swym byłym gabinetem i skąd rządzili przez niemal cztery lata dwiema trzecimi kraju.
- Właśnie się pan w nim znajduje, sir.
- W nim?
- Mniej więcej. Chyba stoi pan w miejscu, gdzie kiedyś zmywano talerze. Bo widzi pan, hotelu już nie ma. Większą część budynku przebudowano na prywatne mieszkania w latach 60-tych ubiegłego stulecia i, niestety, nie jest on dostępny da zwiedzających.
Jego młoda rodaczka była równie zdziwiona jak ja (…). Najwyraźniej tego rodzaju informacje nie cieszyły się w tych stronach szczególnym popytem.”
(Michael Simkins, „Francja elegancja”).

Ten Anglik, jak widać, coś niecoś jeszcze kuma z historii. Dla mnie najbardziej komiczne we Francji są liczne pomniki francuskich bohaterów II Wojny Światowej, wzniesione zresztą na ogół w stylu znanym nam z cmentarzy sowieckich.

Przydałby się ktoś, kto więc także w „Le Figaro” przypomni Francji prawdę o historii honorowej umowy z Polską na wypadek napaści Hitlera. Gdyby Francja znała się na poziomie takich umów i uderzyła we wrześniu 1939 na Niemcy, to ta wojna nie musiałaby być katastrofą ludzkości i francuską hańbą kolaboracji. Nieokrzepła jeszcze Polska, po niespełna 20 latach od napaści Sowietów, walczyła długo, czekała na przyrzeczone wsparcie i zadawała Niemcom straty, jakich się nie spodziewali. Gdyby Francja wiedziała, czym jest poziom i poważna polityka, Sowietom nie poszłoby tak łatwo 17 września. Może Sowieci nie zaatakowaliby wcale. Może w ogóle nie musieliby brać na siebie wyzwalania, które do dziś nas dobija.

Już taki łyczek wiedzy podwyższyłby standardy dyskursu w „Le Figaro”, a  coraz mniej jest czasu, żeby wyciągnąć naukę z historii Europy. Z serca nie życzymy dziś Francji, w jak najbardziej wspólnym interesie, desantu floty wojennej u Wybrzeża Normandii. Okrętów francuskiej fabrykacji pod sowiecką banderą.

Wyżarci Szwajcarzy za litr benzyny płacą około 1,8 franka. Cenę porównywalną z tą, zdzieraną z dziesięć razy biedniejszych poddanych świeżo koronowanego króla Europy. Z tym, że w pierwotnej zonie króla Europy, po szczęśliwej elekcji, cena ta ma zielone światło do skoku na poziom złotych siedmiu. Niewiele stoi na przeszkodzie, by mogła sobie oscylować wokół dwóch całych franków. W pazernym Szwajcu takie wałki by nie przeszły.

Pozostało 93% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości