Analiza Andrzej Talagi: bezpieczeństwo Polski i zdolności obronne Polaków

Konflikt na Ukrainie wzmógł zmiany w polskiej obronności, Ministerstwo Obrony Narodowej przyspiesza przetarg na śmigłowce ataku, nowy rząd ogłosił, że będzie ona jednym z głównych priorytetów, trwają prace nad pakietem ustaw usprawniających obronę kraju. Największą jej luką jest brak współdziałania obywateli w przygotowaniach do wojny.

Publikacja: 04.10.2014 01:59

Tymczasem dobra obrona terytorialna może być potężniejszą siłą odstraszającą niż znakomicie wyposażona armia profesjonalna, wciąga bowiem przeciwnika w bagno długotrwałej wojny partyzanckiej, wyniszczającej jego siły. To walor geopolityczny nie do przecenienia, w Polsce niemal całkowicie zapomniany, choć – na szczęście – zainteresowanie nim powoli odżywa.

1

Naszym potencjalnym przeciwnikiem będzie Rosja; choćby na jej przykładzie można poznać, jak skuteczna potrafi być obrona terytorialna. W dwóch wojnach czeczeńskich paraliżowała wojska rosyjskie przez długie lata. Poza kilkoma oddziałami Czeczenia nie miała regularnej armii, walczyły klany, grupy sąsiedzkie, wspólnoty religijne. Tymczasem podczas ataku na Gruzję w 2008 r. zabrakło obrony terytorialnej, armia gruzińska została szybko pokonana i nie było już żadnej zorganizowanej siły, która stawiłaby opór, gdyby Rosjanie zechcieli pójść dalej.

Niestety, także w wypadku Polski sprawy mają się podobnie. Za niemałe pieniądze budujemy armię zawodową, rozpisany do 2020 r. program modernizacyjny ma jej zapewnić uzbrojenie i wyposażenie na światowym poziomie. Nawet jednak gdyby udało się doprowadzić wszystkie plany zakupowe do końca, nasze siły zbrojne będą liczyć tylko 100 tys. żołnierzy plus niecałe 20 tys. rezerwy. A może mniej, bo nie ma pewności, czy wszyscy żołnierze kończący kontrakty  znajdą zastępców.

Jeśli dojdzie w Polsce do wypadków podobnych do ukraińskich, taki potencjał wystarczy, by pokonać przeciwnika. Gdyby jednak starcia eskalowały w pełnokrwisty konflikt lub wróg przeprowadził inwazję z pełną siłą, nie dałyby rady. Sprawy nie załatwi pobór powszechny, bo za mało ćwiczymy rezerwistów, nie ma dla nich wyposażenia, a struktury wojska nie są przygotowane na przyjęcie żołnierskich mas.

2

Przy nielicznych siłach zbrojnych nie ma w ogóle co mówić o klasycznej obronie terytorium, całe połacie kraju będą musiały zostać oddane wrogowi, by wojsko zachowało spójność i nie zostało od razu rozbite w bitwie granicznej. Armia będzie się cofać na zachód w oczekiwaniu na pomoc, głównie amerykańską.

Obronę opuszczonych terenów, a właściwie nękanie przeciwnika, mogłaby przejąć obrona terytorialna. Zorganizowana jednak inaczej niż zwykła rezerwa wojska. Oparta na więzach towarzyskich i lokalnych, choć szkolona przez regularne siły zbrojne i podlegająca im operacyjnie. Chodzi o drugie wojsko, nie alternatywne wobec armii właściwej, ale komplementarne. Dużo liczniejsze, choć wyposażone tylko w broń strzelecką, moździerze, ręczne zestawy przeciwpancerne i przeciwlotnicze. Takie siły, liczące w idealnym wariancie kilkaset tysięcy mężczyzn i kobiet, wyszkolone i wyposażone do wojny asymetrycznej, byłyby dla wroga nie do strawienia. Mogłyby go nękać miesiącami w oczekiwaniu na pomoc, a gdyby nawet nie nadeszła, zadawać tak bolesne straty, by zmusić do odwrotu lub akceptowalnego kompromisu.

Obrona terytorialna to konieczność, która znajduje coraz większe zrozumienie. Niedawno w Ostrowcu Świętokrzyskim ?z poparciem MON i Biura Bezpieczeństwa Narodowego ćwiczyły grupy paramilitarne, które mogłyby się stać jej zalążkiem. Akademia Obrony Narodowej wypracowuje koncepcję nowej Armii Krajowej, opartą na taktyce jej imienniczki z czasów wojny. Badania przeprowadzone przez Związek Przedsiębiorców i Pracodawców pokazały zaś, że aż 100 tys. firm z grupy małych i średnich jest skłonnych zorganizować oddziały obrony terytorialnej.

3

Ten rodzący się potencjał trzeba wykorzystać i znaleźć w budżecie środki, by przerodził się w prawdziwe drugie wojsko. Współczesne armie są znakomite w krótkich wojnach, wypadają zaś słabo w przewlekłych konfliktach toczonych z nieregularnym przeciwnikiem. Obrona terytorialna w każdym mieście i gminie może być skuteczniejszym narzędziem walki niż nowoczesne rakiety i samoloty, choć nie może ich w żadnym wypadku zastępować.

Wojna i przygotowania do niej to nie tylko sprawa państwa, ale także jego obywateli.

Autor jest dyrektorem ds. strategii ?w Warsaw Enterprise Institute oraz dyrektorem ds. komunikacji w Sikorsky Aircraft/PZL Mielec

analizy
Likwidacja „Niepodległej” była błędem. W Dzień Flagi improwizujemy
Publicystyka
Roman Kuźniar: 100 dni Donalda Trumpa – imperializm bez misji
Publicystyka
Weekend straconych szans – PiS przejmuje inicjatywę w kampanii prezydenckiej?
felietony
Marek A. Cichocki: Upadek Klausa Schwaba z Davos odkrywa prawdę o zachodnim liberalizmie
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Publicystyka
Koniec kampanii wyborczej na kółkach? Dlaczego autobusy stoją w tym roku w garażach
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne