Reklama

Zachodowi chodziło o święty spokój - rozmowa z Bogdanem Klichem

Polska będzie bezpieczna, jeżeli Ukrainie uda się utrzymać suwerenność – mówi Piotrowi Jendroszczykowi były szef MON.

Aktualizacja: 12.02.2015 19:50 Publikacja: 12.02.2015 19:18

Bogdan Klich

Bogdan Klich

Foto: Fotorzepa/Robert Gardziński

Rz: Jak należy ocenić podpisane w Mińsku w czwartek porozumienie?

Bogdan Klich:
Ten dokument jest mapą drogową. Jest początkiem pewnego procesu, a nie jego zamknięciem. Jest kompromisem zawartym w warunkach gorącej wojny. Od dobrej woli stron, a zwłaszcza Kremla, zależy, czy zostanie wcielony w życie. Putin może go w każdej chwili wrzucić do kosza, mówiąc, że przecież nie ma tam jego podpisu. Jest jedynie werbalna zgoda na jego realizację. Wszystko może się więc jeszcze wydarzyć. Trudno cokolwiek wyrokować. Bo mamy do czynienia z papierem zawieszonym między latającymi pociskami, przez które może być w każdej chwili rozszarpany. Można mieć jedynie nadzieję, że będzie stopniowo nabierał znaczenia. Dla strony ukraińskiej jest szansą.

Czy nie jest sukcesem, jeżeli przyjąć, że dojdzie do zaprzestania działań wojennych? Jednocześnie nie sposób oprzeć się wrażeniu, że to tylko zamrożenie konfliktu i porażka Kijowa, który musiał się zgodzić na ograniczenie suwerenności Ukrainy.


Porozumienie składa się z wielu ustępstw obu stron. Rosjanie nie zgodzili się do nocy ze środy na czwartek na przywrócenie Ukrainie kontroli nad granicą z Rosją. Teraz wyrażają na to zgodę, ale bez podpisu prezydenta Putina, a ponadto obwarowują to wieloma warunkami. Najważniejszy z nich to konieczność zmiany konstytucji i ustanowienia specjalnego statusu dla Donbasu.

Jak należy rozumieć postanowienia porozumienia dotyczące konieczności decentralizacji całej Ukrainy, a nie tylko przyznania Donbasowi autonomii?

W porozumieniu jest mowa o decentralizacji, a nie o federalizacji i jest to sukces prezydenta Poroszenki. Rosjanie od samego początku interwencji na Ukrainie domagali się federalizacji, a  nie decentralizacji. O tym, jak będzie wyglądała reforma konstytucyjna na Ukrainie, jeszcze nie wiemy.

Zakres autonomii Donbasu obejmuje formowanie własnej policji czy niezależnej od władz centralnej prokuratury. To niejako będzie państwo w państwie.

Można jednak twierdzić, że mimo to Ukraina zachowuje suwerenność. To jej władze, czyli Rada Najwyższa, zadecydują o ostatecznym przyszłym kształcie ustrojowym. Jednakże na tę decyzję istotny wpływ mieć będą przywódcy samozwańczych republik, gdyż zostali dopuszczeni do bezpośredniego dialogu z rządem w Kijowie. To jest zasadnicze ustępstwo ze strony prezydenta Poroszenki.

Porozumienie zakłada też wznowienie przez Ukrainę pomocy finansowej dla zbuntowanego Donbasu oraz wypłatę emerytur i świadczeń socjalnych żyjącym tam obywatelom. Wygląda na to, że faktyczna niezależność Donbasu od Kijowa będzie realizowana za ukraińskie pieniądze.

Reklama
Reklama

Byłoby groteskowe, gdyby Ukraina dała się złapać w pułapkę finansowania separatystycznych władz Donbasu. Byłoby to równoznaczne z podcinaniem gałęzi, na której siedzą władze Ukrainy. Na szczęście jest mowa o przywróceniu wypłat emerytur oraz innych świadczeń socjalnych, ale nie ma mowy o finansowaniu separatystów i ich administracji. Jest odblokowanie strumienia pieniędzy, ale nie w takim stopniu, jak domagały się tego strona rosyjska oraz władze samozwańczych republik.

Czy autonomia nie jest przygotowaniem do oderwania Donbasu od Ukrainy w przyszłości?

Tak może się zdarzyć, choć nie jest to jedyny możliwy scenariusz. To porozumienie uruchamia mechanizmy polityczne, a nie precyzuje ostatecznego kształtu relacji pomiędzy Donbasem a Kijowem.

W porozumieniu jest mowa o decentralizacji, a nie o federalizacji, i jest to sukces prezydenta Poroszenki

Czy to, że Kijów zgodził się na te wszystkie ustępstwa, nie jest wynikiem nacisków Zachodu, który reprezentowali kanclerz Merkel i prezydent Hollande?

Zachodowi chodziło w pierwszej kolejności o święty spokój i uniknięcie wojny na szerszą skalę. Ukraina jest wojną zmęczona, nie tylko mieszkańcy wschodnich regionów. Elity polityczne tego kraju zdają sobie sprawę, że trudno jest przeprowadzić konieczne reformy w warunkach wojny. Stąd gotowość do kompromisu.

Reklama
Reklama

Równocześnie władze MFW ogłosiły przyznanie Ukrainie pomocy w wys. 17,5 mld dol. Czy te pieniądze w połączeniu ze spokojem na frontach dadzą rządowi w Kijowie szansę na konsolidację zarówno gospodarczą, jak i społeczną?

Ta suma ma znaczenie symboliczne. Za taką samą kwotę kilkanaście miesięcy temu chciał kupić Ukrainę prezydent Putin, oferując kredyt, który miał zapobiec zbliżeniu tego kraju do Zachodu. Najważniejszym wezwaniem, przed jakim stoją Ukraińcy obecnie, jest być może odbudowa gospodarki i oparcie jej na nowych zasadach. Obecny rząd ma przy tym niezmiernie mało czasu i każdy dzień działa na jego niekorzyść. Można czasami odnieść wrażenie, że jest to misja niemal nie do zrealizowania. Konieczne jest przy tym także dokończenie procesu tworzenia narodu. Mit założycielski już jest, w postaci niebiańskiej sotni. Kolejne wyzwanie to odbudowa państwa i jego instytucji, zrujnowanych przez prezydenta Janukowycza i jego grupy.

Czy Zachód wykazał należytą jedność, przygotowując grunt pod zawarte w Mińsku porozumienie? Czy może Putin doszedł do wniosku, iż nic już więcej na Ukrainie nie osiągnie?

Zachód był i jest ostrożny. Wykazuje jednak za mało inicjatywy. Przy tym każdy przywódca Zachodu wie, że kryzys na Ukrainie to nic innego jak inwazja wojskowa Rosji. Każdy wie, że w ten sposób prezydent Putin próbuje odbudować globalny status mocarstwowy Rosji. Tyle tylko, że jednym to przeszkadza, a innym nie. Są wśród nich, niestety, przywódcy państw Europy Środkowej. USA także nie wykazują koniecznego w takiej sytuacji zdecydowania. Przez całe dziesięciolecia przyzwyczailiśmy się, że to Ameryka jest przywódcą Zachodu. Teraz widzimy, że prezydent Obama waha się z podjęciem decyzji o dozbrojeniu Ukrainy, właściwie jest niechętny takiemu rozwiązaniu. Nie do wyobrażenia jest, aby w taki sposób zachowywał się prezydent pochodzący z Partii Republikańskiej. Już na samym początku rosyjskiej inwazji wysłałby ostrzeżenie w postaci skierowania na Morze Czarne okrętów VI Floty. Obama tego nie uczynił, co Putin właściwie odczytał.

Czy należy w obecnej sytuacji pomóc Ukrainie, dostarczając broń, o którą apeluje bez ustanku prezydent Poroszenko? Czy Polska powinna odpowiedzieć na ten apel?

Jak najbardziej. Rozumiem oczywiście ostrożność polskiego rządu w sytuacji, gdy podejmowane były dyplomatyczne zabiegi o rozwiązanie konfliktu. Gdyby jednak porozumienie to miało zostać zerwane, to Polska powinna być jednym z państw, które zaczną dostarczać Ukrainie broń. Powinna też zachęcać inne państwa, aby podjęły podobne decyzje. Nie zapominajmy, że to nie dyplomacja zapewniła Chorwacji niepodległość w 1991 roku, lecz dozbrojone siły wojskowe, które umożliwiły podjęcie ofensywy w Krajinie i Slawonii. Ukraina potrzebuje nie tylko broni przeciwpancernej, dronów, łączności czy dużej ilości amunicji. Z rozmów, jakie przeprowadziłem w Kijowie, wiem, że armia ukraińska potrzebuje też doradztwa czy struktur zarządzania.

Reklama
Reklama

Czy Polska jest po zawarciu czwartkowego porozumieniu bardziej bezpieczna?

Mogę tylko powiedzieć, że wszystko zależy od tego, w jaki sposób porozumienie zostanie wdrożone. Jestem głęboko przekonany, że bezpieczeństwo Polski jest w dużym stopniu zależne od suwerenności Ukrainy. Jeżeli Ukrainie uda się utrzymać suwerenność, to Polska będzie bezpieczna. Jeżeli to się nie uda, to będziemy mieli problem. Musimy czynić wszystko, aby rządowi w Kijowie pomóc, i to nie tylko militarnie. Polska już wspiera przygotowania do ukraińskiej reformy samorządowej, służy także pomocą w dziedzinie metod zwalczania korupcji. Jest też pomoc finansowa oraz dotycząca funkcjonowania małych i średnich przedsiębiorstw. Wszystko to jesteśmy Ukraińcom winni, także w imię dobrze pojętego interesu własnego.

Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Polska może być celem Putina. Dlaczego gdy potrzeba jedności, Konfederacja się wyłamuje?
Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Hołd lenny prezydenta Nawrockiego
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Jak Tusk i Kaczyński stali się zakładnikami Mentzena i Bosaka
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Narada Tuska i Nawrockiego przed spotkaniem z Trumpem w cieniu Westerplatte
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: Karol Nawrocki potwierdził na Radzie Gabinetowej, jaki jest jego główny cel
Reklama
Reklama