Reklama

Sąd rozliczy nietykalnego asystenta Antoniego Macierewicza. To było pierwsze użycie Pegasusa

Bartłomiej M. odpowie za działanie na szkodę Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Z ustaleń „Rzeczpospolitej” wynika, że była to pierwsza sprawa, którą CBA rozpracowało przy użyciu osławionego systemu szpiegowskiego Pegasus.

Publikacja: 25.03.2025 17:15

Bartłomiej M. (zdjęcie archiwalne z 2019 r.)

Bartłomiej M. (zdjęcie archiwalne z 2019 r.)

Foto: PAP/Darek Delmanowicz

Niezatapialny” – za takiego przez długi czas uchodził Bartłomiej M., były rzecznik MON, szef gabinetu politycznego Antoniego Macierewicza (wiceprezesa PiS) i jeden z jego najbliższych współpracowników. Aż jego karierę przerwało CBA. We wtorek, po sześciu latach od jego zatrzymania, w Sądzie Okręgowym w Warszawie ruszył proces M. i pięciu innych osób (byłych pracowników MON i PGZ). Odpowiedzą za działanie na szkodę Polskiej Grupy Zbrojeniowej i narażenie jej na milionowe straty.

35-letni dziś Bartłomiej M. do sądu nie przyszedł i – jak wynika z informacji „Rzeczpospolitej”  jest to zaplanowana taktyka. – Mój klient podtrzymuje swoje wyjaśnienia z postępowania przygotowawczego, w których nie przyznał się do zarzutów. Wyjaśnienie sprawy będzie możliwie dopiero po przesłuchaniu świadków, w szczególności z PGZ – mówi „Rz” mecenas Luka Szaranowicz, obrońca Bartłomieja M.

Czytaj więcej

Ruszył proces byłego rzecznika MON Bartłomieja M. Chodzi o aferę w PGZ

Całą szóstkę oskarżyła Prokuratura Okręgowa w Tarnobrzegu. A śledztwo wszczęto na materiałach własnych CBA, które – według naszych informacji  rozpracowywało szeroko grupę skupioną wokół Bartłomieja M. i jego znajomych (pracujących m.in. w MON i w firmach piarowych), mającą wyprowadzać pieniądze z państwowego giganta – Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Jak wskazują nasze źródła, była to pierwsza sprawa, w której Centralne Biuro Antykorupcyjne zastosowało osławiony system szpiegujący Pegasus.

Trząsł armią, wpadł na zleceniach w zbrojeniówce – pisaliśmy w 2019 roku po zatrzymaniu M., najbliższego współpracownika Antoniego Macierewicza. Trafił do aresztu na pięć miesięcy, CBA miało odkryć zlecenia dla wybranych firm opłacane ze środków PGZ, fikcyjne szkolenia, potwierdzanie nieprawdy w dokumentach.

Reklama
Reklama

Co dokładnie kryje się za zarzutami dla Bartłomieja M. oraz pozostałych oskarżonych?

Według prokuratury M. doprowadził do tego, że PGZ zawarła umowę i zleciła (za ok. 0,5 mln zł) Stowarzyszeniu Dla Dobra Rzeczpospolitej organizację wystawy multimedialnej i koncertu „Głos Wolności”  miał się odbyć w czerwcu 2016 roku na placu Piłsudskiego w Warszawie – choć statut PGZ nie pozwalał, by zbrojeniowa spółka mogła się angażować w wydarzenia o takim charakterze. Bartłomiej M. miał tutaj działać wspólnie z Agnieszką M., ówczesną wicedyrektor Departamentu Edukacji, Kultury i Dziedzictwa w Ministerstwie Obrony Narodowej.

Co więcej, Robertowi K. – w tamtym czasie wicedyrektorowi Biura Marketingu PGZ (i swojemu bliskiemu znajomemu)  Bartłomiej M. miał polecić, by zaliczkę na to przedsięwzięcie ukryć w „usłudze szkoleniowej”. Potem potwierdzali, że szkolenia się odbyły. A Robert K. nawet podpisał protokół „należytego wykonania umowy”, choć wystawa multimedialna się nie odbyła, a koncert przeniesiono do hotelu, co kosztowało PGZ kolejne ok. 40 tys. zł.

Prokuratura uznała, że Bartłomiej M., działając z Agnieszką M., doprowadził do wyrządzenia Polskiej Grupie Zbrojeniowej szkody na łączną kwotę ok. 1,2 mln zł. Został oskarżony o przekroczenie uprawnień jako funkcjonariusz publiczny poprzez działanie na szkodę zbrojeniowej spółki.

Czytaj więcej

Bartłomiej Misiewicz pełnomocnikiem zarządu do spraw komunikacji w PGZ

Inny wątek śledztwa, w którym ma zarzut, dotyczy płatnej protekcji. O co chodzi? Powołując się na wpływy w MON, Bartłomiej M. miał podjąć się załatwienia organizacji wystawy militarnej w centrum wystawienniczym w Warszawie  w zamian za 55 tys. zł łapówki. Kolejne 35 tys. zł miało trafić do Mariusza Antoniego K., byłego posła PiS, który odszedł z partii i polityki po tzw. aferze madryckiej i założył spółkę doradczą  on także jest współoskarżony. MON nad tą wystawą  do czego dążył były rzecznik resortu – miał objąć patronat honorowy.

W śledztwie Bartłomiej M. do żadnego z zarzutów się nie przyznał i wszystkiemu zaprzeczył

Bartłomiej M. w śledztwie nie przyznał się do zarzutów. Twierdził, że nie zna Stowarzyszenia Dla Dobra Rzeczpospolitej i nie wie, by wykonywało dla MON jakiekolwiek usługi, nikomu go nie polecał i niczego nikomu nie załatwiał.

Reklama
Reklama

Jednak inni z oskarżonych w śledztwie byli rozmowni. We wtorek na procesie stawiło się troje oskarżonych – były poseł Mariusz Antoni K., Agnieszka M. oraz Robert Sz. Nikt z nich nie przyznał się do zarzucanych czynów. Bartłomiejowi M. grozi do dziesięciu lat więzienia, pozostałym – do ośmiu lat. Zarzuty dotyczą zdarzeń z lat 2016–2018.

Bartłomiej M. wyszedł na wolność po wpłaceniu 100 tys. zł poręczenia majątkowego. W 2022 roku został prawomocnie skazany na 20 tys. zł grzywny za reklamowanie wódki Misiewiczówka w mediach społecznościowych.

Mój klient trzyma się z dala od polityki, prowadzi życie osoby prywatnej i bardzo sobie to ceni

mec. Luka Szaranowicz, adwokat Bartłomieja M.

Zniknął ze świecznika, z internetu można się dowiedzieć, że prowadzi firmę. – Mój klient trzyma się z dala od polityki, prowadzi życie osoby prywatnej i bardzo sobie to ceni – mówi „Rzeczpospolitej” mec. Luka Szaranowicz.

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Przestępczość
Akty dywersji na kolei. Są czerwone noty Interpolu wobec podejrzanych
Przestępczość
Śmierć jedenastolatki w Jeleniej Górze. Czy dziecko zabiło dziecko?
Przestępczość
Planował zamach na jarmark świąteczny. ABW zatrzymała studenta KUL
Przestępczość
Wątpliwa wersja Mychajła Ch. Wyjaśniamy tajemnicę 46 rosyjskich paszportów
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama