Ofiarę bombardują wpisami na komunikatorach lub esemesami, śledzą i tropią gdziekolwiek się ona pojawi, wystają pod drzwiami, na klatce, przychodzą do pracy lub szkoły. Stalkerzy to przestępcy, którzy osaczają ofiarę nawet wtedy, gdy – jak twierdzą – wynika to z ich „miłości”, a oni sami nie chcą jej skrzywdzić. To przestępstwo, za które grozi do ośmiu lat więzienia, a w przypadku, gdy osaczony targnie się na swoje życie – do lat dziesięciu.
Z danych Ministerstwa Sprawiedliwości, które poznała „Rz”, wynika, że stalking staje się plagą. Jest to przestępstwo wpisane do kodeksu karnego dopiero od 2011 r.
Problem globalny
W 2011 r. zostało prawomocnie skazanych za to przestępstwo 38 osób, rok później już 513, w kolejnych latach: 754, 908, 970, 1086. W 2017 r. skazanych było już 1147, rok później o 150 więcej, a w 2019 r. – blisko 1,5 tys. prawomocnie skazanych. Sądy – co pokazują statystyki – najwięcej stalkerów skazują nie na grzywnę czy ograniczenie wolności, ale na więzienie, średnio co drugi na kary bez zawieszenia. W 2019 r. (to ostatnie dane, jakimi dysponuje obecnie Ministerstwo Sprawiedliwości) taki wyrok usłyszało 218 oprawców, rok wcześniej – 198, a w 2017 r. – 159 przestępców-stalkerów.
Czytaj więcej
Współtwórczyni Amber Gold rozpoczęła odbywanie kary. Zostały jej jeszcze trzy lata odsiadki po wi...
Zjawisko to jako pierwszy w Polsce zbadał w 2009 r. Andrzej Siemaszko, kryminolog. Z badania wynikało, że blisko co dziesiąty Polak padł ofiarą uporczywego nękania, aż 15 proc. oceniło, że trwało ono dłużej niż trzy lata, a jako najczęstszą formę prześladowania wskazano rozpowszechnianie oszczerstw, kłamstw i plotek. Z badania dr. Siemaszki wynikało, że aż 68,5 proc. pokrzywdzonych miało problemy emocjonalne lub inne natury psychicznej.