42-letni Gary McKinnon, bezrobotny z Glasgow, przegrał właśnie proces apelacyjny przed brytyjskim sądem. Nic nie stoi już na przeszkodzie, żeby Wielka Brytania zrealizowała amerykański wniosek ekstradycyjny i przekazała hakera w ręce FBI. Jeżeli amerykańska ława przysięgłych uzna, że McKinnon jest winny zarzucanych mu czynów, Szkot może spędzić za kratkami nawet 70 lat.
Mężczyzna jest oskarżony o sabotaż amerykańskiego systemu obrony. W latach 2000 – 2001, działając z sypialni ciotki swojej narzeczonej w Londynie, włamał się do blisko stu tajnych komputerów amerykańskiej armii, Marynarki Wojennej, Departamentu Obrony i agencji kosmicznej NASA. Ukradł 950 haseł i skasował wiele bezcennych danych. Uzyskał informacje dotyczące najnowocześniejszych broni i innych tajemnic amerykańskiego wojska.
W ten sposób miał z premedytacją narazić bezpieczeństwo Amerykanów i – jak argumentowano we wniosku ekstradycyjnym – „wyrządzić poważne szkody rządowi Stanów Zjednoczonych”.
Amerykanie próbowali wcześniej skłonić McKinnona do przyznania się do winy i dobrowolnego przyjazdu na proces do USA. W przeciwnym razie, grozili, zostanie on potraktowany jak terrorysta. McKinnon zdecydowanie jednak odmówił.
Szkot domaga się postawienia go przed sądem w miejscu popełnienia ewentualnego przestępstwa, czyli w Wielkiej Brytanii. Jego adwokaci przekonują, że w Stanach Zjednoczonych może on być nieludzko traktowany – na przykład wsadzony do cieszącego się złą sławą więzienia dla terrorystów w leżącej na Kubie bazie Guantanamo. On sam zapewnia zaś, że nie ma nic wspólnego z organizacjami terrorystycznymi, a do amerykańskich komputerów włamał się z ciekawości. Był bowiem przekonany, że ukryte są w nich zatajane przed zwykłymi obywatelami informacje na temat niezidentyfikowanych obiektów latających.