– Nie mam wątpliwości, że jeszcze więcej dzieci będzie odbieranych z domu rodzinnego – mówi prof. Marek Andrzejewski, specjalista prawa rodzinnego z PAN.
Sejm już na najbliższym posiedzeniu na początku marca może przyjąć nowelizację [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=803764B52F6AB3B7C9A5CAC182E74ACA?id=179161]ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie[/link]. Sejmowa Komisja Polityki Społecznej i Rodziny, która go przygotowała, opierała się na dwóch projektach: rządowym i poselskim (Klubu Lewicy). Nowelizacja zakłada, że decydować o zabraniu dziecka rodzicom, którzy je krzywdzą lub nie radzą sobie z wychowaniem, będzie mógł pracownik socjalny. Dziś konieczna jest decyzja sądu rodzinnego. – Będzie jak na Zachodzie, gdzie się mówi, że bulterierowi czasami uda się wyrwać dziecko, a od pracownika socjalnego nigdy – ostrzega prof. Andrzejewski.
Joanna Luberadzka-Gruca z Koalicji na rzecz Rodzinnej Opieki Zastępczej uważa, że nie wszyscy pracownicy socjalni są dobrze przygotowani do swojej pracy: – A teraz to oni będą musieli decydować o losie dzieci.
Magdalena Kochan (PO) argumentuje, że dziś pomoc dla bitych dzieci często przychodzi za późno. I uspokaja, że pracownik socjalny będzie decydować o zabraniu dziecka tylko w porozumieniu z innymi służbami.
Eksperci przypominają jednak sprawę zabrania małej Róży z Wielkopolski.Od wczoraj głośno jest zaś o 11-letnim chłopcu z Lubelskiego. Sąd zabrał go do domu dziecka, nie wysłuchując nawet rodziców.