Rz: Jak się do pani zwracać – pani minister ?czy raczej pani ministro?
Małgorzata Fuszara:
„Pani ministra" to miła formuła, choć nie jestem ortodoksyjna. Jeśli ktoś się do mnie zwróci „pani minister", nie będę go poprawiała. Jestem jednak wielką zwolenniczką używania żeńskich końcówek. Język się zmienia. Chociażby kiedyś określenie posłanka wydawało się śmieszne. W tej chwili jest już normalne. Jeden z dziennikarzy powiedział, żeby tylko nie mówić „polityczka". Ale skoro mówimy „kierowniczka", a nie „pani kierownik", to czemu unikać „polityczki"? Język odzwierciedla nasz sposób myślenia. Dopóki rzecz dotyczy niskich stanowisk, nie budzi to w odbiorcach sprzeciwu. Jeżeli używamy jedynie form męskoosobowych jako form poważnych, to jednocześnie to, co żeńskie, sytuujemy jako podrzędne. To budzi mój sprzeciw.
Prof. Irena Lipowicz zwróciła uwagę, że wiele stereotypów językowych tkwi w przepisach. Mamy na przykład ustawę o zawodzie farmaceuty, choć większość osób wykonujących ten fach to kobiety. Podobnie jest z Kartą nauczyciela. Pani się z tym zgadza?
Tak. Jednak to nie tylko problem prawników i prawniczek, ale także językoznawców i językoznawczyń oraz Rady Języka Polskiego, która nie zawsze wyraża zgodę na zmiany. Moja poprzedniczka opracowała projekt dotyczący kwalifikacji zawodów i dopisała do niego określenia żeńskoosobowe. Spotkała się ze sprzeciwem. Ja oczywiście do tej sprawy wrócę.