Włodzimierz M., wdowiec z Radomia, nigdy nie miał kłopotów z prawem. Oprócz tej jednej wpadki, kiedy policja i Służba Celna złapały go na bazarze w Radomiu, gdy handlował rzekomo markowymi ciuchami Adidasa. W sierpniu 1998 r. Sąd Rejonowy w Radomiu skazał go za to na 700 zł grzywny z zamianą na wypadek jej nieuiszczenia na 35 dni zastępczej kary pozbawienia wolności. Sąd grzywnę rozłożył na siedem rat, po 100 zł każda. Włodzimierz M. pierwszą ratę zapłacił w grudniu 1998 r. Ostatnią pod koniec czerwca 1999 r. Płacił zawsze pod koniec miesiąca. Choć nie miał stałej pracy, był elektronikiem, złotą rączką, której zawsze ktoś da jakieś zlecenia. Ponadto wciąż handlował odzieżą.
Młyny ruszyły
– Choć żyliśmy w nieformalnym związku, dla mnie to był mąż i tak będę mówić. Był bardzo sumiennym i uczciwym człowiekiem. Dla niego opłaty zawsze były na pierwszym miejscu – opowiada Renata L.
W czerwcu 2001 r. wydział wykonywania orzeczeń radomskiego sądu dopatrzył się, że Włodzimierz M. z orzeczonej grzywny zapłacił jedynie 600 zł. Brakowało dowodu wpłaty 100 zł za marzec. Na wniosek sądu komornik IV rewiru wszczął postępowanie egzekucyjne. „Okazało się bezskuteczne" – napisał komornik w postanowieniu o umorzeniu egzekucji.
W tej sytuacji Sąd Rejonowy w Radomiu, aby zadośćuczynić sprawiedliwości, wszczął postępowanie w sprawie określenia zastępczej kary pozbawienia wolności. Posiedzenie wyznaczył na 8 czerwca 2004 r. O terminie powiadomił Włodzimierza M. listem poleconym. Ten mimo dwukrotnego awizowania go nie odebrał.
Machina wymiaru sprawiedliwości jednak ruszyła. Sąd Rejonowy w Radomiu karę zastępczą określił na pięć dni. 19 października 2004 r. wydał nakaz doprowadzenia mężczyzny do Aresztu Śledczego w Radomiu celem odbycia kary. Na nakazie sędzia dopisał: „w razie okazania dowodu wpłaty grzywny na kwotę 100 zł odstąpić od zatrzymania".