Zabójstwo na kampusie UW: nie żyje pracownica, ranny strażnik. Domniemany sprawca to student prawa
Śledztwo w sprawie brutalnego zabójstwa pracowniczki Uniwersytetu Warszawskiego wszczęła stołeczna prokuratura. Do zbrodni doszło w środę późnym popołudniem, kiedy to – jak dotąd ustalono – Mieszko R., student prawa, miał zaatakować siekierą portierkę, która akurat zamykała drzwi do Auditorium Maximum, głównej sali uczelnianej.
Na pomoc kobiecie ruszył uniwersytecki strażnik, doznając przy tym poważnych obrażeń (mężczyzna trafił do szpitala, ale obecnie jego życiu nie zagraża już niebezpieczeństwo), a także funkcjonariusz SOP – przebywający na terenie UW w związku z udziałem ministra sprawiedliwości Adama Bodnara w odbywającym się w podobnym czasie, ale innym miejscu wykładzie.
Ostatecznie młody mężczyzna, który – jak wynika z krążących w przestrzeni medialnej informacji – nie oddalił się z miejsca zdarzenia, został obezwładniony przez ochronę. Na kampusie zjawiły się służby. W czwartek 22-latek został doprowadzony do prokuratury rejonowej, gdzie usłyszał zarzuty.
Mord na Uniwersytecie Warszawskim. Kobiety nie udało się uratować
Życia zaatakowanej brutalnie kobiety nie udało się uratować. Jak informował później prok. Piotr Antoni Skiba, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, było to „bardzo brutalne zabójstwo”. W przestrzeni medialnej pojawiły się szczegóły dotyczące drastycznych obrażeń głowy, jakich doznać miała ofiara.
Z dotychczasowych ustaleń przekazanych opinii publicznej przez służby i samą uczelnię wynika, że domniemany sprawca zabójstwa był dobrym studentem – a wcześniej też uczniem – i nie wyróżniał się na tle uniwersyteckiej społeczności. Wbrew krążącym w przestrzeni medialnej informacji, jest on Polakiem.