Zmiana przepisu poświęconego obronie koniecznej i konsekwencjom jej przekroczenia to jeden z pomysłów ministra Zbigniewa Ćwiąkalskiego na poprawienie obowiązującego kodeksu karnego. Chce on bardziej liberalnie potraktować ofiary, które przekroczą te granice. Dziś w takiej sytuacji sąd może jedynie odstąpić od wymierzenia kary. W przyszłości taka osoba w ogóle nie podlegałaby karze.
Co to oznacza? Już prokurator na etapie śledztwa będzie mógł je umorzyć bez względu nawet na tragiczny skutek takiej obrony. Czy jednak śledczy zechcą korzystać z tego prawa?
O granicach obrony koniecznej mówi się od kilku lat i zawsze budzi ona ogromne emocje. Były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro (w noweli do kodeksu karnego, której zabrakło kilku tygodni, by doczekała się głosowania w poprzednim Sejmie) chciał przyznać ofiarom prawo do obrony niemal niczym nieograniczonej.
Według jego pomysłu napadnięty mógłby bronić się sam przed atakiem i nie byłby za to ciągany po sądach. Już prokurator mógłby umorzyć jego sprawę,
i to nie tylko wówczas, gdy napadnięty pod wpływem strachu przekroczył granice obrony koniecznej, ale także wówczas, gdy ofiara wprawdzie nie działała pod wpływem strachu, ale np. w obronie własnego domu czy mieszkania.