Załamany nerwowo mężczyzna powiesił się w areszcie. Dowód wpłaty owych 100 zł odnalazł się po latach.
Sąd Rejonowy w Radomiu skazał Włodzimierza M. w 1998 r. na 700 zł grzywny za handel odzieżą z podrobionymi znakami towarowymi. Mężczyzna spłacał grzywnę w siedmiu ratach, ostatnią w czerwcu 1999 r. Po dwóch latach sąd dopatrzył się, że brakuje jednej raty. Kiedy postępowanie egzekucyjne prowadzone przez komornika okazało się bezskuteczne, sąd postanowił zamienić owo brakujące 100 zł grzywny na pięć dni zastępczej kary pozbawienia wolności.
Handlarz z Radomia powiesił się, bo zabrali go do więzienia za grzywnę, którą... zapłacił
16 listopada 2004 r. policjanci z Radomia zgodnie z sądowym zarządzeniem zatrzymali go pod domem. Funkcjonariusze nie pozwolili Włodzimierzowi M. zadzwonić do rodziny, aby dostarczyła dowód wpłaty. Następnego dnia mężczyzna trafił do zakładu karnego. Przekonywał, że grzywnę spłacił. Był załamany. W trakcie procedury przyjmowania go do zakładu karnego popełnił samobójstwo. Osierocił 6-letniego syna.
Ani prokuratura, ani Sąd Okręgowy w Radomiu nie dopatrzyły się zaniedbania funkcjonariuszy zakładu karnego. Winę dostrzegł dopiero Sąd Apelacyjny w Lublinie, przyznając synowi Włodzimierza M. 70 tys. zł odszkodowania i 500 zł renty. Podczas rozprawy w 2011 r. wyszło na jaw, że mężczyzna nie powinien trafić do aresztu. Dowód wpłaty zaginął bowiem w sądzie.