Nie wszystkie starostwa bezwarunkowo rejestrują wspólne auto Polaka i Ukraińca. Urzędnicy z Hrubieszowa, Biłgoraja czy Tomaszowa Lubelskiego twierdzą, że robią to tylko w uzasadnionych przypadkach: jeśli Ukrainiec ma w Polsce kartę pobytu, umowę o pracę albo uzasadni to ważnymi powodami osobistymi.
– Wyjaśniliśmy nasze stanowisko petentom i przestali przychodzić – mówi Janusz Pikuła, naczelnik wydziału komunikacji Starostwa Powiatowego w Tomaszowie Lubelskim.
Jan Bednarczyk ze starostwa lubaczowskiego przyznaje, że jego wydział początkowo także dokonywał rejestracji.
– Zorientowaliśmy, że niektórzy rejestrujący to tzw. słupy. Nie chcieliśmy uczestniczyć w tym procederze. Teraz wymagamy spełnienia dodatkowych warunków. Gdyby jednak ktoś się uparł, to jednak wygrałby sprawę przed samorządowym kolegium odwoławczym, bo nie można uzależniać rejestracji samochodu od narodowości – mówi Jan Bednarczyk.
Polskie służby celne i graniczne już się zorientowały, że takie auta są wykorzystywane do przemytu i popełniania innych przestępstw. Ostatnio przeprowadziły w przygranicznych miastach kontrole wyrywkowo wytypowanych pojazdów z rejestracją jarosławską. Efekt? W kilku wykryto kontrabandę.