Tysiące kierowców w całym kraju codziennie popełnia wykroczenia na drodze. Oprócz mandatów, które muszą za nie zapłacić, dostają punkty karne. Nie ma z nimi problemu, dopóki mieszczą się w limicie (24 lub 21 pkt dla świeżo upieczonych kierowców). Robi się gorzej, kiedy konto się zapełnia.
Wówczas kierowcy próbują kombinować. Jedni usiłują sprzedać w internecie niechciany nadmiar punktów; inni szukają bardziej legalnych sposobów na pozbycie się kłopotu.
Jak wynika z sądowych statystyk, kierowcy coraz częściej odmawiają przyjęcia mandatu. W ten sposób odwlekają moment ostatecznego przypisania punktów karnych. Wielu spodziewa się, że czekając na rozprawę, uda się ich w ogóle uniknąć. Nic bardziej mylnego.
Po odmowie przyjęcia mandatu sprawa trafia do sądu. W postępowaniu sądowym pojawia się szansa na przedstawienie dowodów świadczących o braku winy. Obwiniony ma prawo się bronić: składać wyjaśnienia, zgłaszać dowody, zadawać pytania świadkom i biegłym sądowym. W razie niekorzystnego wyroku można jeszcze wnieść apelację do sądu drugiej instancji.
Kierowcy muszą wiedzieć, że sąd nie ma nic wspólnego z prowadzeniem ewidencji punktów karnych i nie zajmuje się ich przyznawaniem. Ale na orzeczeniu sądu sprawa się nie kończy.