Dziś każdy, kto sprowadzi sobie auto z innego państwa, musi wnieść 500 zł opłaty recyklingowej. Bez tego nie da się zarejestrować samochodu. Wymóg ten zniknie za sprawą nowelizacji ustawy o recyklingu pojazdów wycofanych z eksploatacji. Jej projekt wczoraj przyjął rząd.
Bez jakichkolwiek opłat
Pieniądze z tych opłat były wypłacane jako dotacje dla przedsiębiorców prowadzących stacje demontażu pojazdów. Komisja Europejska zakwestionowała pobór opłat recyklingowych. Wskazała, że obywatele nie powinni ponosić kosztów późniejszego przetworzenia pojazdów.
Opłatę recyklingową miała zastąpić opłata depozytowa. Byłaby zwracana ostatniemu właścicielowi pojazdu, gdyby oddał auto legalnej stacji demontażu. Pomysł jednak upadł. Janusz Ostapiuk, wiceminister środowiska, tłumaczy to tym, że rząd nie chciał wprowadzać rozwiązania, które zostałoby odebrane przez społeczeństwo jako nowy podatek.
Importerzy aut i ich producenci nadal będą musieli zapewniać sieć demontażu pojazdów, by nie wnosić opłat o charakterze kar. Nie będzie już ona skonstruowana w taki sposób, by można było oddać wrak do stacji demontażu w promieniu 50 km od domu. Jeżeli firma sprowadza ponad 1 tys. samochodów rocznie, to w każdym województwie ma mieć trzy stacje demontażu lub tyle samo punktów zbierania pojazdów. Ci, którzy sprowadzają mniej samochodów, mają zapewnić trzy stacje demontażu w różnych miejscowościach w kraju lub trzy punkty zbierania. Wystarczy jednak podpisać umowy ze stacjami demontażu aut.
Pewne zmiany niepokoją recyklerów. Stacje demontażu będą płacić kary, jeśli nie wykonają odzysku i recyklingu na odpowiednim poziomie. Tymczasem np. odpowiedzialność za recykling urządzeń elektrycznych ponosi importer czy producent, a nie firma wykonująca tę usługę.