Pięć dni aresztu w zamian za 300 zł mandatu za przekroczenie prędkości – taka właśnie kara spotkała Jędrzeja K. (dane zostały zmienione). Wyrok wydał Sąd Rejonowy w Grójcu, ponieważ K. nie reagował na pocztowe wezwania. Problem jest coraz poważniejszy, bo policja zatrzymuje coraz więcej osób do odbycia zastępczej kary aresztu. Wiele z nich to kierowcy. Całkiem niedawno podobny los spotkał Mariusza Z., który nie zapłacił mandatu w wysokości 500 zł i dostał 25 dni aresztu.
– Pod koniec grudnia 2012 r. w zakładach karnych przebywały 462 osoby, które w ten sposób odbywały karę do 30 dni aresztu i blisko 3 tys. osób, które odsiadywały karę do 180 dni aresztu – mówi „Rz" Luiza Sałapa, rzeczniczka więziennictwa.
Czy gra warta świeczki
Jędrzej K. miał być dowieziony do aresztu śledczego na Białołęce, ostatecznie jednak do aresztu nie trafił. Zatrzymany w piątkowy wieczór w domu przez policjantów, trafił na komisariat i tam poczekał, aż żona dowiezie potwierdzenie zapłacenia mandatu. Kiedy dotarła, mężczyzna opuścił posterunek.
Czy sąd miał prawo karać w ten sposób za niezapłacony mandat?
– To była kara zastępcza – tłumaczy „Rz" prof. Ryszard Stefański. I choć twierdzi, że w w pierwszej kolejności powinno dojść do egzekucji grzywny przez komornika, to jeśli ukarany konsekwentnie unika odbierania korespondencji z sądu, ten mógł taką karę zastosować – dodaje prof. Stefański.