Są ich setki tysięcy. Jedni jeżdżą okazjonalnie, inni traktują deskorolki i rolki jako środek transportu do szkoły czy pracy. Z roku na rok ich przybywa. Powstają specjalne stowarzyszenia, kluby i blogi miłośników jazdy na małych kółkach.
Jak sprawdziliśmy w jednym z większych sportowych sklepów w stolicy, wiosną i latem rolki cieszą się taką samą popularnością jak rowery. Problem w tym, że rolkarzy i deskorolkarzy przybywa nie tylko w specjalnych parkach, ale i na ulicach oraz chodnikach. Tymczasem przepisów regulujących ich bezpieczne poruszanie się ciągle nie ma. Co więcej, oni sami zabiegają o zmiany w kodeksie drogowym.
Ni pies, ni wydra
– Chcemy jeździć bezpiecznie i nie narażać innych na wypadki. Nasze apele nie odnoszą żadnego skutku. Gdyby były przepisy regulujące zasady poruszana się na małych kółkach, wiadomo by było, jak się zachować i co grozi za złamanie przepisów ruchu drogowego. A tak to mamy wolną amerykankę – żali się Mateusz Dymiański z klubu radomskich rolkarzy.
Miłośnicy jazdy na rolkach żalą się, że prawo w Polsce nie pozwala im korzystać ze ścieżek rowerowych. Mogą jeździć tylko po chodnikach, a te nie mają odpowiedniej nawierzchni. Coraz więcej ich pojawia się więc na ulicach i tu zaczyna się robić bardzo niebezpiecznie. Przykład? Kilka tygodni temu deskorolkarz wyjechał wprost pod koła samochodu w centrum Warszawy. Obok kilku siniaków, złamanego obojczyka i rozbitego kolana dostał też mandat – 250 zł. Policja ustaliła bowiem, że to on był sprawcą kolizji.
– Dojeżdżanie na desce do ostatnich centymetrów chodnika tuż przy przejściu dla pieszych to plaga – mówi „Rz" Łukasz Kolasiński z wrocławskiej drogówki. Opowiada, że kilka dni temu rolkarz nie zdążył wyhamować i sprzęt został na chodniku, a on sam wylądował na masce auta, które właśnie przepisowo ruszało.