Prawie 70 proc. kierowców uważa, że fotoradary to maszynki do zarabiania pieniędzy. Zaledwie 10 proc. ocenia je pozytywnie. Takie wnioski płyną z badania przeprowadzonego dla Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego pod hasłem „Fotoradary oczami Polaków". Wyniki nie napawają optymizmem, a ze statystyk ITD wynika, że w 2014 r. przy wykorzystaniu urządzeń rejestrujących wykonano 1 mln 244 tys. zdjęć. Po ich weryfikacji wysłano 676 tys. wezwań z prośbą o wskazanie kierowcy. Na tej podstawie nałożono 328 tys. mandatów.
Są skuteczniejsze
– Ilu kierowców, tyle sposobów na bezpieczną jazdę – mówi „Rzeczpospolitej" Jarosław Kawęcki ze stowarzyszenia kierowców.
Jego słowa potwierdzają wyniki badania. Otóż 38 proc. badanych uważa, że najskuteczniejsze są kontrole drogowe; 37 proc., że ograniczenia wiekowe dla posiadaczy prawa jazdy; 32 proc., że limity prędkości; 25 proc., że odcinkowy pomiar prędkości; 32 proc., że fotoradary; 50 proc., że monitoring przejazdu na czerwonym świetle; 24 proc., że doświadczenie kierowców, a 22 proc., że znajomość przepisów ruchu drogowego.
Jak wynika z badania, 50 proc. ankietowanych uważa, że fotoradary to sposób na finansowanie budowy infrastruktury drogowej; 66 proc., że bat na piratów drogowych; 43 proc., że utrudnienie dla kierowców; 66 proc., że to istotny element poprawy bezpieczeństwa, i 67 proc., że to maszynka do zarabiania pieniędzy.
Gdzie mają stać
– Najważniejsze w ocenie urządzeń rejestrujących jest miejsce ich ustawienia – ocenia dr Andrzej Pakosiński, specjalista ds. bezpieczeństwa ruchu drogowego. To też znajduje potwierdzenie w raporcie. 94 proc. respondentów uważa, że fotoradary powinny być montowane w pobliżu szkół i przedszkoli; 59 proc., że w małych miejscowościach; 38 proc., że na długich prostych odcinkach dróg; 85 proc., że w pobliżu przejść dla pieszych, przy których nie ma sygnalizacji świetlnej; 93 proc., że w miejscach, gdzie często dochodzi do wypadków drogowych; 27 proc., że na autostradach i drogach ekspresowych.