Patostreaming - niebezpieczna codzienność dzieci - raport w biurze RPO

37 proc. nastolatków w wieku 13-15 lat przyznaje, że oglądało w internecie przemoc i wulgarne treści, niekiedy łamiące przepisy prawa. 43 proc. ma z nimi kontakt co najmniej raz w tygodniu. Robią to najczęściej z ciekawości - wynika z raportu Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę.

Aktualizacja: 31.05.2019 13:07 Publikacja: 31.05.2019 12:29

Patostreaming - niebezpieczna codzienność dzieci - raport w biurze RPO

Foto: Adobe Stock

dgk

Patostreaming w Polsce  nasila się w skali nieznanej w innych krajach. Nadawcy takich treści zarabiają na nich. Internauci wpłacają im też pieniądze za to, że zrobią coś odrażającego czy okrutnego (znęcanie się nad osobą bliską, bicie, poniżanie). Treści te mogą oglądać dzieci, czego rodzice często nie są świadomi. O skali zjawiska alarmują organizacje pozarządowe, wychowawcy, psychologowie, badacze społeczni.

Raport „Patotreści w internecie – niebezpieczna codzienność naszych dzieci" został przedstawiony podczas wczorajszej konferencji w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich.  To efekt badania, jakie  wśród 400 polskich nastolatków w wieku 13-15 lat przeprowadziła w marcu i kwietniu 2019 r. firma Focus Group Interviews  na zlecenie Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę.

Serial z życia sąsiadów

RPO Adam Bodnar ujawnił, że wszystko zaczęło się od skargi obywatela, która wpłynęła rok temu do Biura RPO. Skarżył się, że sąsiedzi zakłócają mu spokój, słychać kłótnie, występuje przemoc, jest alkohol; często przyjeżdża policja. Okazało się, że sąsiad transmituje to wszystko w sieci, za co dostaje pieniądze.

– Zajęliśmy się sprawą, powołaliśmy Okrągły Stół do walki z patotreściami w internecie – dodał RPO.  - Ma on służyć ograniczeniu zjawiska patotreści m.in. poprzez działania edukacyjne kierowane do różnych grup społecznych (dzieci, rodzice) i zawodowych (nauczyciele, organy ścigania, platformy internetowe). Chodzi też o zwrócenie uwagi na konieczność egzekwowania odpowiedzialności prawnej osób tworzących i publikujących patotreści.

Niepokojące doświadczenia nastolatków

Wyniki badań przedstawił Łukasz Wojtasik, członek zarządu Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę. O patotreściach słyszało 84 proc. badanych. 37 proc. zadeklarowało, że oglądało tego typu nagrania (w tym 15 proc, - regularnie). 43 proc. ma z nimi kontakt co najmniej raz w tygodniu.

Głównym źródłem wiedzy jest informacja ustna od osoby znajomej (53 proc. wskazań). 30 proc. trafiło na patotreści przypadkiem, bo np. wyświetliły się jako polecane przez strony lub aplikacje z filmami. 29 proc. badanych usłyszało o tym w mediach. Dla 27 proc. respondentów źródłem informacji był link od znajomych.

Ciekawość to najczęstszy powód oglądania patotreści - wskazuje ją trzy czwarte badanych. Mniejsze znaczenie mają takie powody, jak: nuda (29 proc.), chęć rozrywki (24 proc.) oraz chęć bycia na czasie (10 proc.). Oglądający patotreści robią to najczęściej regularnie – średnio 5 razy w miesiącu. 43 proc. nastolatków ma kontakt z tego typu materiałami co najmniej raz w tygodniu.

Respondenci deklarują, że najczęściej oglądają shoty, czyli wybrane fragmenty patostreamów na YouTube (73 proc.). Są one dla młodzieży bardziej interesujące od długich relacji na żywo. Patostreamy ogląda 45 proc., a posty w mediach społecznościowych z takimi treściami śledzi 40 proc. nastolatków.

65 proc. respondentów deklaruje, że podjęło jakąkolwiek aktywność po oglądaniu patotreści. Najczęściej oznaczali oni filmy jako nielubiane (47 proc.). Trzy kolejne aktywności o porównywalnym odsetku wskazań (ok. 30 proc.), to: udostępnianie treści znajomym, polubienie filmu oraz komentowanie shotów na YouTube. 18 proc. udziela się podczas patostreamów na czacie. 5 proc. nastolatków wpłaca patostreamerom darowizny.

Większość osób (88 proc.), które oglądały patotreści, twierdzi, że było to dla nich niepokojące doświadczenie. Wielokrotnie takie odczucia po obejrzeniu tego typu materiałów miała 23 proc.

Patotreści postrzegane są przez młodzież przede wszystkim jako szkodliwe, zachęcające innych do naśladowania patologicznych zachowań (87 proc.), a co za tym idzie powinny być zakazane w internecie (82 proc.). Bardziej krytyczne w stosunku do tych materiałów są osoby, które ich nie oglądały, a tylko o nich słyszały. Krytycznie częściej wypowiadają się dziewczęta. Młodsze dzieci (10-12) są bardziej skłonne do oglądania tych treści.

38 proc. badanych uważa, że patotreści pokazują prawdziwe życie. Tylko co piąty widz deklaruje, że lubi je oglądać.

Każdy z respondentów, którzy widzieli patotreści, potrafił podać przynajmniej jednego ich twórcę. Wskazuje to na stosunkowo dużą rozpoznawalność nadawców. Zarazem tylko 18 proc. zgadza się ze stwierdzeniem, że niektórzy twórcy tego typu nagrań im imponują.

Niepokojąco wysoki jest odsetek osób (38 proc.), które zgadzają się z tym, że zamieszczanie takich nagrań w sieci to dobry sposób na zarabianie pieniędzy. Ilustruje to wypowiedź jednego z respondentów wywiadu grupowego: „Żadne pieniądze nie śmierdzą".

59 proc. badanych wskazało, że ktoś dorosły rozmawiał z nimi na temat patotreści. Najczęściej był to rodzic (59 proc.), częściej mama (51 proc.) niż tata (33 proc.). 17 proc. osób deklaruje, że rozmowę o tym problemie podjął nauczyciel lub nauczycielka, a 7 proc., że psycholog lub pedagog szkolny.

Zgłaszajmy patostreaming, nie bądźmy obojętni

Celem spotkania w Biurze RPO była  również dyskusja nt. możliwych rozwiązań, wypracowywanych przez Okrągły Stół do walki z patotreściami w internecie.

Prof. Anna Giza-Poleszczuk z Uniwersytetu Warszawskiego wskazywała, że wiele dzieci czuje się pozbawionych uwagi ze strony dorosłych, którzy po 1989 r. rzucili się w wir pracy, a zaniedbali relacje społeczne, w tym we własnych rodzinach. - Im więcej coś takiego oglądamy, tym bardziej to się staje „normalne". A normalnego człowieka serce boli, jak to ogląda – mówiła. Według niej wyjściem jest szczepienie wrażliwości, która sprawi że młodzi ludzie nie będą tego chcieli oglądać.

Adam Bodnar zwrócił uwagę, że w patostreamingu występują konkretni ludzie - ofiary przemocy czy poniżania, których nikt nie broni. Co więcej, ludzie wpłacają pieniądze, by były one bite czy poniżane. Ocenił że w tej sprawie występuje swego rodzaju zaniechanie organów ścigania; przestępstwa z internetu są ścigane dość niemrawo.

Zdaniem Konrada Ciesiołkiewicza, dyrektora w Orange Polska zajmującego się społeczną odpowiedzialnością przedsiębiorstw, trzeba postawić na edukację, także tę nieformalną. Instytucje państwa nie są w stanie sobie z tym zjawiskiem poradzić. Trzeba zbudować szeroką koalicję do walki z tym zjawiskiem. Walka z nim zaczyna się tam, gdzie dochodzi do spotkania z drugim człowiekiem. A dziś są one za rzadkie.

Według terapeutki Ewa Dziemidowicz patotreści wpływają na to, jak młodzi ludzie postrzegają świat. Oni mogą przyjmować prezentowane w sieci postawy jako coś obowiązującego. Kluczowa jest tu rola rodziców. Musimy o tym rozmawiać, jakie potrzeby dziecka powodują, że takie rzeczy ogląda. Musimy pokazywać coś lepszego po naszej stronie. A rodzice często tego nie potrafią.

Jak mówił prok. Maciej Młynarczyk, skuteczne ściganie patostreamerów jest możliwe bez zmian prawa. Przeszkody sprowadzają się zaś do świadomości i wrażliwości policji, prokuratury, administratorów serwisów, sadów i społeczeństwa jako całości. Jak podkreślił prokurator, przestępstwa patostreamerów to głównie sprawy ścigane z oskarżenia prywatnego albo na wniosek - w żargonie prawniczym zwane „michałkami". Prokuratura może zaś objąć takie sprawy ściganiem, jeśli przemawia za tym interes społeczny. - Konflikty między nietrzeźwymi obywatelami pozostawiam zatem im samym, ale patostreaming to coś innego, to nie zwykły „michałek" - wskazał Maciej Młynarczyk. Zatem da się ścigać te przestępstwa, ale ktoś musi o nich najpierw zawiadomić. Tu się liczy szybkość, bo dowody mogą być usunięte.

- Patostreamerzy to nie youtuberzy, bo to zjawisko powstało na innej platformie, i są oni przez nas tępieni - mówił Marcin Olender z Google (właściciela YouTube). Pytany, czy jednak YouTube nie ma dziur, odpowiedział, ze żaden system nie jest w pełni szczelny, a ludzka pomysłowość jest duża. Wcześniej było np. tak, że livestream z patotreściami po zakończeniu transmisji był usuwany, co powodowało, że zespół, którzy dostawał zgłoszenie, stwierdzał, że "żadnych dowodów nie ma". – Musieliśmy sobie poradzić z takimi problemami, algorytmy się uczą, walka trwa, zdecydowanie idziemy w dobrym kierunku – zapewnił przedstawiciel Google.

Na koniec mec. Zuzanna Rudzińska-Bluszcz z Biura RPO zaznaczyła, że najgorsze, co by się mogło zdarzyć, to obojętność wobec patotreści - w miejsce złości czy zniesmaczenia. - Każdy z nas jest częścią "kontrwywiadu obywatelskiego"; każdy z nas ma w ręku narzędzie – zgłaszajmy te treści i nie bądźmy obojętni. Niech dzieci się od nas uczą - zaapelowała.

W spotkaniu w Biurze RPO uczestniczyli też m.in. Wanda Buk, wiceminister cyfryzacji i Rzecznik Praw Dziecka Mikołaj Pawlak.

Raport z badań nastolatków nt. patotreści (pdf)

Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Prawo dla Ciebie
PiS wygrywa w Sądzie Najwyższym. Uchwała PKW o rozliczeniu kampanii uchylona
W sądzie i w urzędzie
Już za trzy tygodnie list polecony z urzędu przyjdzie on-line
Dane osobowe
Rekord wyłudzeń kredytów. Eksperci ostrzegają: będzie jeszcze więcej
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawnicy
Ewa Wrzosek musi odejść. Uderzyła publicznie w ministra Bodnara