W USA mówią: jeśli coś wygląda jak kaczka i kwacze jak kaczka, jest kaczką – choćby się tak nie nazywała. Samo się to narzuca, gdy analizujemy skutki prawne ostatnich decyzji władz – niezależnie, jak je oceniamy.
Tzw. specustawa koronawirusowa w ramach walki z epidemią pozwala władzom na bardzo głęboką ingerencję w swobody obywateli i firm, którym nikt nie zadośćuczyni za poniesione straty. Minister zdrowia 13 marca rozporządzeniem ogłosił stan zagrożenia epidemicznego. Zamknięto granice dla cudzoziemców, ograniczono ruch lotniczy, a także sklepy wielkopowierzchniowe (działają apteki i sklepy spożywcze), zamknięto restauracje, bary i puby. Wracający do Polski nasi obywatele będą poddani kwarantannie.
Tak daleko idących ograniczeń praw i wolności, swobody przemieszczania się i działalności gospodarczej – dla czystości sprawy – powinno się dokonywać nie w trybie rozporządzenia, lecz przewidzianej konstytucją ścieżce ogłoszenia stanu klęski żywiołowej. To jeden ze stanów nadzwyczajnych, o jakich mówi art. 228 Konstytucji RP, nawiązujący do zagrożenia bezpieczeństwa obywateli ze strony niekontrolowanych sił przyrody – koronawirus jest właśnie takim przypadkiem i według ekspertów należałoby z tej drogi skorzystać.
Czytaj także:
Koronawirus: stan zagrożenia epidemicznego i 19 szpitali przekształconych w zakaźne