„Rzeczpospolita" sprawdziła, co się dzieje w placówkach medycznych w pierwszych dniach obowiązywania przepisów znowelizowanej ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej, czyli pakietu onkologicznego i kolejkowego.
NFZ podał w poniedziałek informację, że lekarze wystawili pacjentom 5 tys. zielonych kart, czyli diagnostyki i leczenia onkologicznego. Nie wszędzie jednak pacjent chory na nowotwór może bez problemu uzyskać dokument uprawniający do szybszego dostępu do badań i leczenia.
– W pierwszych dniach stycznia nie wydawaliśmy zielonych kart, bo lekarze nie mogli zgłosić raka w krajowym rejestrze nowotworów. NFZ nie dostarczył nam bowiem numeru umowy, jaką z nim podpisaliśmy – mówi Tadeusz Stefaniak, prezes Pleszewskiego Centrum Medycznego w woj. wielkopolskim.
Z przepisów wynika, że lekarz specjalista w szpitalu lub w poradni może założyć pacjentowi w trakcie leczenia zieloną kartę, ale tylko gdy nowotwór jest potwierdzony. Zgłasza więc ten przypadek do Krajowego Rejestru Nowotworów. Rejestr wydaje numer, bez którego lekarz nie ma prawa wydać pacjentowi karty. Inaczej jest z lekarzami rodzinnymi, bo ci zakładają zieloną kartę, już gdy mają podejrzenie raka u pacjenta. Nie robią zgłoszenia do rejestru nowotworów. Z informacji płynących ze szpitali wynika, że na razie niewielu pacjentów przychodzi z kartami lekarzy rodzinnych.
5 tys.