Jacek Mazurczak, w przeszłości główny specjalista ds. monitorowania przestępstw z nienawiści w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji, a także biegły sądowy lub przedstawiciel społeczny w sprawach karnych o przestępstwa z nienawiści, był gościem magazynu Rzecz o Prawie.
Tematem rozmowy były niedawne wypowiedzi komentatorów na antenie Telewizji Republika dotyczące imigrantów i ewentualne sankcje karne, które mogą w Polsce spotkać osoby szerzące mowę nienawiści. Jak wiadomo tuż po tym, jak Jan Pietrzak wspomniał o zbudowanych przez Niemców w Auschwitz czy w Majdanku barakach dla imigrantów, minister sprawiedliwości Adam Bodnar polecił prokuratorowi krajowemu wszcząć śledztwo w tej sprawie.
Prowadząca program Ewa Szadkowska pytała eksperta, czy fakt, iż Pietrzak jest satyrykiem, a swoją szokującą wypowiedź zaczął od słów „mam okrutny żart”, ma znaczeni dla prawnokarnej oceny jego zachowania. – Satyra korzysta z szerszego zakresu swobody, niemniej trzeba się zastanowić, czy rzeczywiście mamy z nią do czynienia – zaznaczył Jacek Mazurczak, przywołując orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w tego typu sprawach. Jak stwierdził, w przypadku słów Jana Pietrzaka czujemy intuicyjnie, że to nie była wypowiedź satyryczna i nikt się z tego „żartu” nie śmiał. – Sam Jan Pietrzak przyznał za to, że on chciał w ten sposób skrytykować politykę Niemiec – zaznaczył Mazurczak.
Jednocześnie podkreślił, że nie powinniśmy polegać na sankcji karnej jako na jedynej metodzie reagowania na mowę nienawiści. Kluczowa jest bowiem edukacja, a zwłaszcza uświadamianie społeczeństwu skutków wygłaszania i rozpowszechniania nienawistnych wypowiedzi, owocujących np. wzrostem akceptacji przemocy wobec mniejszości.
Czytaj więcej
Satyryk Jan Pietrzak wywołał burzę wypowiedzią w TV Republika. Uważa, że miejsce dla imigrantów, których do Polski "wpychają Niemcy", jest w barakach po byłych obozach koncentracyjnych. Swoją opinię nazwał "okrutnym żartem". Sprawą zajmie się prokurator.