Krzysztof Kuczyński: Czas zburzyć mit, że jak Polacy dostaną broń, to się pozabijają

Straszenie nas samych sobą jawi się jako przejaw wrogiej propagandy mający na celu osłabienie naszych możliwości obronnych.

Publikacja: 12.04.2022 18:30

Krzysztof Kuczyński: Czas zburzyć mit, że jak Polacy dostaną broń, to się pozabijają

Foto: Adobe Stock

Wzmocnienie potencjału obronnego przed inwazją to nie tylko polska armia i „artykuł piąty”. Przykład Ukrainy pokazuje, jak istotne znaczenie ma uzbrojenie cywili, gdzie dziesiątki tysięcy mężczyzn chwyciło za broń, skutecznie wspierając działania regularnego wojska. Brakuje im jednak broni, kamizelek, hełmów, noktowizorów, optyki etc. Ukraina zliberalizowała przepisy o dostępie do broni dopiero na kilka miesięcy przed rosyjską inwazją. Zdecydowanie za późno. Obyśmy nie powtórzyli tego błędu.

Ukraina zliberalizowała przepisy o dostępie do broni dopiero na kilka miesięcy przed rosyjską inwazją. Zdecydowanie za późno. Obyśmy nie powtórzyli tego błędu

Od lat słyszymy, że Polacy pozabijają się, jak tylko dostaną broń. Czas zburzyć ten mit. W Polsce każdy dorosły może posiadać bez pozwolenia czarnoprochową broń palną, a liczba posiadaczy innej broni palnej intensywnie rośnie. Nie przekłada się to na wzrost przestępczości z jej użyciem. Straszenie Polaków samych sobą jawi się więc bardziej jako przejaw wrogiej propagandy mający na celu osłabienie naszych możliwości obronnych. Niestety, uzbrojenie polskiego społeczeństwa w czasie pokoju ewidentnie nie jest w smak organom policji, wydającym pozwolenia na broń. Nowa sytuacja wymaga zmiany i tej optyki. Nadal jesteśmy przecież najbardziej rozbrojonym narodem Europy, o czym pisałem już w 2015 roku na łamach „Rzeczpospolitej”.

Powszechne prawo posiadania broni

W Polsce obowiązuje powszechny zakaz posiadania broni. Policja może nam jednak wydać pozwolenie, jeżeli wykażemy ważny powód, a organ uzna to za stosowne. Zasadę tę należałoby odwrócić poprzez wprowadzenie powszechnego prawa do posiadania broni, co zrobili ostatnio Czesi. I nie byłby to zabieg tylko semantyczny.

Czytaj więcej

Łatwiejszy dostęp do broni w Polsce. Projekt ustawy trafił do Sejmu

Sądy administracyjne zgodnie potwierdzają, iż o przyznaniu prawa do posiadania broni decyduje policja w ramach swego uznania administracyjnego. W praktyce nie uzyskamy pozwolenia, jeżeli nie jesteśmy „krystalicznie czyści”. Do odmowy prowadzi każda wątpliwość: zbyt wiele mandatów za przekroczenie prędkości czy choćby pomówienie przez skonfliktowaną żonę, z którą prowadzimy proces rozwodowy. Typową przyczyną odmowy jest skazanie za drobne przestępstwo wiele lat temu, nawet gdy sąd warunkowo umorzył postępowanie, uznając niską szkodliwość społeczną czynu, a samo skazanie zostało zatarte z mocy prawa. Wszystko to nijak ma się do realnego zagrożenia ze strony kandydata, ale przecież lepiej dmuchać na zimne.

Organy policji, wydając pozwolenie na broń, powinny oczywiście mieć możliwość zablokowania tego procesu, ale tylko w szczególnych, wyraźnie sprecyzowanych wypadkach. Podobnie jak starosta wydający prawo jazdy nie jest odpowiedzialny za wypadek spowodowany przez pirata drogowego, nie możemy obarczać policji za skutki zdarzeń z użyciem broni palnej. A to wydaje się stać u podstaw tak rygorystycznego podejścia przy wydawaniu decyzji. Oczywiście każdy kandydat powinien nadal przejść badanie psychologiczne u specjalisty. Ale tu też jest pole do zmian.

Decyzja w rękach psychologa?

Jedną z patologii naszego systemu wydawania pozwoleń jest możliwość odwołania się przez organ policji od dostarczonego przez kandydata orzeczenia psychologicznego lub lekarskiego. Oczywiście policja nie wgłębia się w metodologię przeprowadzonych badań. Chodzi o co innego. Korzystając z tego uprawnienia, policja de facto przenosi na psychologa konieczność oceny przeszłości kandydata. Odwołania trafiają w to samo miejsce – do właściwego miejscowo wojewódzkiego ośrodka medycyny pracy. Popierane są one ujawnieniem przez policję niechlubnych faktów z przeszłości kandydata, co jest oczywistą sugestią do zmiany poprzedniego orzeczenia. W efekcie, spotkanie w WOMP zazwyczaj kończy się zmianą orzeczenia na negatywne.

Należałoby pozbawić organy policji prawa odwołania od orzeczenia lekarskiego i psychologicznego, wydawanych wszak przez specjalistów

Wspomniana przeze mnie „patologia” nie polega na tym, iż psycholog wydaje orzeczenie po wnikliwym badaniu. WOMP z zasady podważa pierwotne orzeczenie specjalisty wyłącznie z uwagi na ujawnioną przez policję historię kandydata. Kandydaci słyszą wprost od psychologa: „Był pan kiedyś karany, więc nie może pan dostać pozwolenia”. Dzieje się to z oczywistym naruszeniem prawa, które negatywne orzeczenie pozwala wydać wyłącznie wskutek stwierdzenia jednego z trzynastu zaburzeń lub stanów chorobowych. Jednakże orzeczenie WOMP wydane wskutek odwołania jest niezaskarżalne i nie podlega żadnej kontroli w toku instancji, o czym psychologowie wiedzą. Negatywne orzeczenie wiąże ręce kandydatowi i „zmusza” organ policji do odmowy wydania pozwolenia na broń. Problem jest powszechny. Jako adwokat na przestrzeni ostatnich trzech lat sam spotkałem się z kilkudziesięcioma takimi przypadkami, a to przecież jedynie wycinek rzeczywistości.

Postulowałbym więc pozbawienie organów policji prawa odwołania od orzeczenia lekarskiego i psychologicznego, wydawanych wszak przez specjalistów, wpisanych na listę prowadzoną przez te same organy policji. Zabieg taki nie pozbawi przecież policji prawa do odmowy wydania pozwolenia w sytuacjach realnego zagrożenia ze strony kandydata. Ale to podlega już kontroli sądu administracyjnego, choćby w ramach przekroczenia granic uznania administracyjnego.

Wszyscy jesteśmy sportowcami

Konsekwencją wprowadzenia prawa do posiadania broni byłaby rezygnacja z obowiązującego obecnie katalogu „celów” uzasadniających wydanie pozwolenia. Aktualnie największą popularnością cieszy się tzw. cel sportowy, umożliwiający posiadanie i noszenie niemalże każdego rodzaju broni. Aby uzyskać takie pozwolenie, w praktyce musimy jednak związać się z prywatną organizacją – Polskim Związkiem Strzelectwa Sportowego, od której co roku musimy otrzymać (roczną) licencję. A to jest sprawdzane. Brak licencji skutkuje wszczęciem przez policję postępowania o cofnięcie pozwolenia. Mamy więc w Polsce dziesiątki tysięcy „zawodników”, którzy z mocy prawa muszą stawiać się na kilka obowiązkowych „zawodów” tylko po to, by odnowić licencję. Wszystko oczywiście odpłatnie.

Tymczasem PZSS powinien pozostać jedynie kuźnią kadr i skupić swe działania na tych, którzy wiążą swą przyszłość zawodniczą ze sportem strzeleckim. Powszechna rola związku ograniczona powinna zostać do wsparcia państwa w procesie szkolenia i egzaminowania posiadaczy broni. Natomiast dalsze jej posiadanie winno być oderwane od utrzymywania licencji zawodniczej. Sport to nie tylko współzawodnictwo na szczeblu krajowym. To przede wszystkim prywatny trening i samodoskonalenie.

Własny sprzęt

Pozwolenie na broń otwiera nam drogę do zakupu własnego sprzętu. I jest to najczęściej sprzęt zdecydowanie lepszej jakości niż to, co ewentualnie w sytuacji zagrożenia zewnętrznego zaoferuje nam państwo. Każdy strzelec dobiera i doposaża broń pod swoje preferencje, co widać choćby po wyposażeniu polskich jednostek specjalnych. Widzimy to na przykładzie potrzeb artykułowanych przez obrońców Ukrainy – potrzebują kolimatorów, optyki, noktowizji etc. To wszystko możemy dobrać sami do swojej broni zawczasu.

Uzupełnieniem prawa posiadania broni powinno być dopuszczenie nabywania środków ochrony osobistej, takich jak kamizelki kuloodporne i hełmy. Obecne prawne ograniczenia w ich nabywaniu przez posiadaczy broni – osoby na wskroś zweryfikowane przez policję – są całkowicie niezrozumiałe. A przecież mając taką możliwość, każdy skonfiguruje sprzęt ochronny najwyższej jakości i dobrany do swych gabarytów. W sytuacji nadzwyczajnej będzie on w domu – gotowy do użycia, dopasowany do użytkownika.

Budowa strzelnic

Nie będzie rozwoju strzelectwa bez zapewnienia infrastruktury. Oczekiwanym byłby powrót do projektów wsparcia państwa w finansowaniu budowy strzelnic. Każdy taki obiekt to setki tysięcy złotych.

W zakresie zmian w prawie postulowałbym rezygnację z zatwierdzania regulaminów strzelnic przez organy gmin. Proces ten w praktyce sprowadza się do skopiowania treści rozporządzenia i przedstawienia organom gminy do zatwierdzenia. A przecież wystarczy, by sam zarządca strzelnicy wdrożył taki regulamin zgodnie z wytycznymi prawnymi. I nie jest to jedynie postulat deregulacji. Okazuje się, że gminy nie tylko dowolnie interpretują pojęcie „zatwierdzenia regulaminu”, ale i czasem proces ten wykorzystują instrumentalnie do zablokowania inwestycji. Każda gmina oczekuje bowiem spełnienia innych wymagań, stawiając się często w roli organu dopuszczającego obiekt do użytkowania. W skrajnych wypadkach wymaga się przedłożenia badań poziomu hałasu strzelnicy, mimo że ta nie miała nawet szansy wystartować.

Jest to pokłosiem uchylonych dawno przepisów, przyznających gminom prawo do dopuszczania strzelnic do użytkowania, co jest obecnie kompetencją nadzoru budowlanego. Ale praktyka gmin nie wynika z nieznajomości prawa. Prowadziłem w zeszłym roku szkolenie zorganizowane przez Fundację Polskiej Akademii Nauk z tego obszaru. Przedstawiciele gmin podkreślali, że raczej utrzymają swoją praktykę, bo – zatwierdzając regulamin – chcą mieć pewność, że strzelnica jest „bezpiecznie zorganizowana”. Prawo swoje, a lokalne wizje – swoje. Należy więc spodziewać się, że dopóki zatwierdzenie regulaminu pozostanie w rękach gminy, sytuacja nie ulegnie zmianie.

Interes fiskalny Skarbu Państwa

Skutkiem postulowanych zmian w prawie będzie niewątpliwie wzrost dochodów Skarbu Państwa. Wszelkie prywatne wydatki na broń, amunicję, środki ochrony osobistej, wyposażenie, szkolenia, wstęp na strzelnice etc. to – przy ostrożnych szacunkach – setki milionów złotych rocznie. To nie tylko dodatkowe wpływy podatkowe z budżetu. To też uzupełnienie wydatków na polską obronność, bez obciążania budżetu państwa.

Unijna dyrektywa

Tymczasem w powietrzu wisi perspektywa dodatkowych ograniczeń posiadania broni, wynikających z – jeszcze niewdrożonych – przepisów unijnej dyrektywy. Prawo unijne powstało w odpowiedzi na zamachy terrorystyczne w Paryżu i Brukseli, na użytek uspokojenia nastrojów społecznych. Generalizując, głównym winowajcą okazała się „broń ofensywna”, czyli szczególnie karabinki AK i AR, których posiadanie ma być jak najbardziej utrudnione. Lista obostrzeń jest oczywiście znacznie dłuższa.

Wdrożenie tych przepisów stoi w oczywistej sprzeczności z interesem bezpieczeństwa Polski i nie tylko. To właśnie wyżej wymienione rodzaje broni są podstawą uzbrojenia lekkiej piechoty i to na nich oprzeć powinniśmy proces upowszechnienia posiadania broni w obliczu zagrożenia zewnętrznego. Dostrzegła to już Litwa, której MON ogłosił w zeszłym tygodniu, że umożliwi posiadanie broni „najwyższej kategorii” przez członków obrony terytorialnej i organizacji strzeleckich.

Obecna sytuacja powinna zostać wykorzystana przez rządy krajów członkowskich, w tym nasz, do rozpoczęcia prac nad stosowną nowelizacją dyrektywy. A do tego czasu postulowałbym dalsze powstrzymanie od wdrożenia jej założeń.

Projekt ustawy w Sejmie

W powyższym duchu wypowiadałem się wielokrotnie na przestrzeni ostatnich lat. Zarówno na łamach „Rzeczpospolitej”, jak i na swoim blogu Gdańskiej Szkoły Strzelectwa. W warunkach pokoju te argumenty trafiały w nicość. Obecnie światełkiem w tym mrocznym tunelu jest projekt zmian ustawy o broni i amunicji, który w ostatnich dniach trafił do laski marszałkowskiej. Mimo że uwzględnia on szereg powyższych postulatów, to środowisko strzeleckie odnosi się doń z dużą rezerwą. A to z uwagi na fakt, iż autorem projektu jest mniejszościowa grupa posłów, a nie polski rząd. Żywię jednak naiwną nadzieję, iż w obliczu nowej rzeczywistości, z którą przyszło nam się zmierzyć, projekt ten będzie procedowany ponad podziałami. Drugiej takiej szansy nie będzie.

Autor jest adwokatem, myśliwym i instruktorem strzelectwa, założycielem Gdańskiej Szkoły Strzelectwa

Wzmocnienie potencjału obronnego przed inwazją to nie tylko polska armia i „artykuł piąty”. Przykład Ukrainy pokazuje, jak istotne znaczenie ma uzbrojenie cywili, gdzie dziesiątki tysięcy mężczyzn chwyciło za broń, skutecznie wspierając działania regularnego wojska. Brakuje im jednak broni, kamizelek, hełmów, noktowizorów, optyki etc. Ukraina zliberalizowała przepisy o dostępie do broni dopiero na kilka miesięcy przed rosyjską inwazją. Zdecydowanie za późno. Obyśmy nie powtórzyli tego błędu.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
ZUS
ZUS przekazał ważne informacje na temat rozliczenia składki zdrowotnej
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Prawo karne
NIK zawiadamia prokuraturę o próbie usunięcia przemocą Mariana Banasia
Aplikacje i egzaminy
Znów mniej chętnych na prawnicze egzaminy zawodowe
Prawnicy
Prokurator Ewa Wrzosek: Nie popełniłam żadnego przestępstwa
Prawnicy
Rzecznik dyscyplinarny adwokatów przegrał w sprawie zgubionego pendrive'a