Sądy nie są przygotowane do podejmowania nagłych decyzji o zabiegach medycznych ratujących życie.
– Działamy pod presją czasu, pozostawieni sami sobie, o kuriozalne decyzje nietrudno – mówią sędziowie.
Głośno jest o przypadku 65-letniego Jana G., który na podstawie decyzji sądu opiekuńczego w Lubartowie trafił na przymusowe leczenie do szpitala z odmrożonymi stopami. Lekarze chcieli mu je amputować, pacjent nie zgodził się. Wystąpili o zgodę do sądu, argumentując, że sprawa jest pilna. Sędzia wezwana z urlopu zawierzyła lekarzom, że od tego zależy życie pacjenta, i wydała zgodę, a później ją uchyliła.
Okazało się, że – po pierwsze – nie sprawdziła, czy mogła formalnie wydać postanowienie. Po drugie – okazało się, że sprawa nie była aż tak pilna, bo lekarze odmówili wykonania amputacji i leczą Jana G. innymi sposobami. On sam tłumaczy, że decyzję podejmie dopiero po świętach.
[srodtytul]Na wniosek szpitala[/srodtytul]