Ośrodki leczenia niepłodności żądają unieważnienia drugiego i ostatniego konkursu na realizację rządowego programu in vitro. Ministerstwo Zdrowia podpisało właśnie umowy z 31 placówkami, które go wygrały, o łącznej wartości 170 mln zł. Te, które przegrały, wskazują nieprawidłowości.
Spór o kryteria
– Resort ustala kryteria udziału w konkursie dowolnie i nikt go nie skontroluje – mówi Katarzyna Przyborowska, radca prawny, autorka bloga medyczneprawo.pl.
Komisja w ministerstwie oceniała m.in. sprzęt i personel, jakim dysponuje placówka. Parametry szczegółowe były jawne i placówki poznały je, zanim przystąpiły do konkursu. Ku zaskoczeniu wielu komisja przygotowała później także kryteria dodatkowe. Te były niejasne lub nieznane.
– W efekcie nie wiadomo dlaczego klinika, która w kategorii oceny kadry i sprzętu dostała niewiele punktów, ale podawała wysoką liczbę możliwych do przeprowadzenia cykli, wygrywała – podkreśla Rafał Kurzawa, współtwórca rządowego programu oraz kliniki Vitrolive która startowała w konkursie. – Przecież logika konkursu powinna zakładać, że bez odpowiedniego zaplecza nie można przeprowadzić tylu procedur – dodaje. Jego zdaniem komisja powinna weryfikować, czy oferta jest zgodna z rzeczywistością.
Związek Polskich Ośrodków Leczenia Niepłodności i Wspomaganego Rozrodu wskazuje, że nie ma ustawy o in vitro, a nawet rozporządzeń regulujących zasady dzielenia funduszy. Resort prowadzi program jedynie na podstawie zarządzenie ministra zdrowia. Efekt? Brak jasnych i publicznie znanych kryteriów.