Reklama
Rozwiń

Rząd zniechęca do ubezpieczenia zdrowotnego pracujących na umowę o dzieło

Pracujących na umowy o dzieło nie stać na polisy w NFZ. By móc się za darmo leczyć, muszą kombinować.

Aktualizacja: 15.04.2015 12:47 Publikacja: 15.04.2015 07:50

Rząd zniechęca do ubezpieczenia zdrowotnego pracujących na umowę o dzieło

Foto: Rzeczpospolita

Nawet kilka tysięcy złotych musi zapłacić osoba, która miała przerwę w pracy na etacie, a tym samym w opłacaniu składki zdrowotnej, i zechce wykupić dobrowolne ubezpieczenie w NFZ. Jeśli pracuje np. na umowę o dzieło i jest to jedyne źródło jej dochodu, to aby mieć prawo do bezpłatnego leczenia, musi najpierw wnieść na konto NFZ tzw. dodatkową opłatę. A ta potrafi być bardzo wysoka.

Przekonał się o tym jeden z europosłów. Wyjeżdżając do Brukseli, stracił prawo do bezpłatnego leczenia w Polsce. Po zakończeniu kadencji nie podjął pracy od razu, lecz po jakimś czasie. Gdy na początku 2015 r. chciał kupić dobrowolną polisę, Mazowiecki Fundusz wyliczył mu, że za przerwę w opłacaniu składki zdrowotnej musi na wstępie zapłacić 6 tys. zł kary. Dopiero później może podpisać umowę na ubezpieczenie zdrowotne.

Ucieczki z NFZ

Na pobieranie opłaty pozwala funduszowi art. 68 ust. 8 ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej. Byłego europosła ten obowiązek zniechęcił. Zamiast płacić karę, wolał się zatrudnić na cząstkę etatu u kogoś z rodziny i zapewnić sobie ubezpieczenie.

Dodatkowa opłata pobierana przez NFZ zniechęca do dobrowolnego ubezpieczenia także kilkaset tysięcy zatrudnionych na umowy o dzieło. Aby móc się leczyć za darmo, zatrudniają się, jak europoseł, np. u znajomych, nawet na 1/10 etatu. Taki jest skutek obowiązujących przepisów.

– Nasz system ubezpieczeniowy jest wyjątkowo pazerny na tle innych w Europie. Kary należy zlikwidować – uważa Bolesław Piecha, europoseł i były wiceminister zdrowia. Chcąc się leczyć bezpłatnie w Polsce, zamiast polisy NFZ skorzystał z ubezpieczenia Parlamentu Europejskiego.

Fundusz nie widzi jednak problemu. Uważa, że naliczanie kar zachęca do szybkiego podpisania z nim umowy na dobrowolne ubezpieczenie.

– Brak tej opłaty mógłby sprawić, że nieubezpieczeni kupowaliby ubezpieczenie tylko na okres, w którym potrzebowaliby drogiego leczenia. Kosztowałoby ono więcej niż składka, jaką zapłacili, czyli musiałyby je finansować osoby ubezpieczone obowiązkowo – mówi Beata Pieniążek-Osińska z biura prasowego centrali NFZ.

Fundusz nie motywuje

Potrzeby zmian przepisów nie widzi też minister zdrowia. Zdaniem resortu rosnąca, w zależności od przerwy w płaceniu składki, opłata dodatkowa motywuje do szybkiego podpisywania umów z NFZ.

– Pełni funkcję podobną do okresu karencji, stosowanego w wielu systemach ubezpieczeń dobrowolnych – tłumaczy Krzysztof Bąk, rzecznik ministra.

Prawnicy mają inny pogląd. – Taka opłata może być uzasadniona w zdrowotnych ubezpieczeniach gospodarczych, ale nie społecznych, do których należy to w NFZ – mówi dr hab. Dorota Karkowska z Uniwersytetu Łódzkiego.

Ustawa o świadczeniach przewiduje, że NFZ może wyjątkowo rozłożyć opłatę na raty albo nawet z niej zwolnić. Ale zainteresowany musi wykazać trudną sytuację materialną czy rodzinną.

Z danych funduszu wynika, że w 2014 r. dobrowolne ubezpieczenie miało 22,6 tys. osób. Ale opłacało je tylko 15 tys., bo pozostali to członkowie ich rodzin objęci ubezpieczeniem.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki, k.nowosielska@rp.pl

Spadki i darowizny
Jak długo można żądać zachowku? Prawo jasno wskazuje termin przedawnienia
Praca, Emerytury i renty
Bogdan Święczkowski interweniuje u prezesa ZUS. „Problem dotyczy tysięcy osób"
Zawody prawnicze
„Sądy przekazały sprawy radcom”. Dziekan ORA o skutkach protestu adwokatów
Konsumenci
Tysiąc frankowiczów wygrywa z mBankiem. Prawomocny wyrok w głośnej sprawie
W sądzie i w urzędzie
Od 1 lipca nowości w aplikacji mObywatel. Oto, jakie usługi wprowadzono