Nawet kilka tysięcy złotych musi zapłacić osoba, która miała przerwę w pracy na etacie, a tym samym w opłacaniu składki zdrowotnej, i zechce wykupić dobrowolne ubezpieczenie w NFZ. Jeśli pracuje np. na umowę o dzieło i jest to jedyne źródło jej dochodu, to aby mieć prawo do bezpłatnego leczenia, musi najpierw wnieść na konto NFZ tzw. dodatkową opłatę. A ta potrafi być bardzo wysoka.
Przekonał się o tym jeden z europosłów. Wyjeżdżając do Brukseli, stracił prawo do bezpłatnego leczenia w Polsce. Po zakończeniu kadencji nie podjął pracy od razu, lecz po jakimś czasie. Gdy na początku 2015 r. chciał kupić dobrowolną polisę, Mazowiecki Fundusz wyliczył mu, że za przerwę w opłacaniu składki zdrowotnej musi na wstępie zapłacić 6 tys. zł kary. Dopiero później może podpisać umowę na ubezpieczenie zdrowotne.
Ucieczki z NFZ
Na pobieranie opłaty pozwala funduszowi art. 68 ust. 8 ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej. Byłego europosła ten obowiązek zniechęcił. Zamiast płacić karę, wolał się zatrudnić na cząstkę etatu u kogoś z rodziny i zapewnić sobie ubezpieczenie.
Dodatkowa opłata pobierana przez NFZ zniechęca do dobrowolnego ubezpieczenia także kilkaset tysięcy zatrudnionych na umowy o dzieło. Aby móc się leczyć za darmo, zatrudniają się, jak europoseł, np. u znajomych, nawet na 1/10 etatu. Taki jest skutek obowiązujących przepisów.
– Nasz system ubezpieczeniowy jest wyjątkowo pazerny na tle innych w Europie. Kary należy zlikwidować – uważa Bolesław Piecha, europoseł i były wiceminister zdrowia. Chcąc się leczyć bezpłatnie w Polsce, zamiast polisy NFZ skorzystał z ubezpieczenia Parlamentu Europejskiego.