W „Rzeczpospolitej” z 22 maja 2010 r. przeczytałem artykuł Tomasza Pietrygi zatytułowany [link=http://www.rp.pl/artykul/80755,483380_Wyrok__kopiuj__wklej.html]„Wyrok: kopiuj, wklej”[/link], opisujący przypadek wyroku sądu wrocławskiego, wyrokującego w sprawie tzw. mafii piłkarskiej.
Otóż jeden z obrońców odkrył, że uzasadnienie wyroku skazującego w tej sprawie pokrywało się w 95 procentach z uzasadnieniem aktu oskarżenia (...). Jeśli to prawda, to jest to sprawa kompromitująca wymiar sprawiedliwości. Uzasadnienie wyroku skopiowane z aktu oskarżenia świadczy nie tylko o tym, że sędziemu nie chciało się własnoręcznie pisać.
To świadczy o czymś gorszym – że sędziemu nie chciało się samodzielnie myśleć. Kompromitacja jest tym większa, że tu chodzi o skopiowanie dokumentu prokuratorskiego, co wskazuje, że musiało mieć miejsce porozumienie sędziego i prokuratora, który usłużnie udostępnił pliki źródłowe. – Stary, nie chce mi się pisać, przyślij mi e-mailem uzasadnienie aktu oskarżenia, to je sobie wkleję. – A na jaki adres? – www.sędzia.pl... Uzasadnienie wyroku to nie jest formalność, to jest cała istota sprawiedliwości.
Ono spełnia dwie zasadnicze funkcje. Po pierwsze – pozwala prześledzić i ocenić prawidłowość rozumowania sądu. Pozwala ogarnąć i ocenić myśli sędziego, które doprowadziły go do wydania wyroku określonej treści. Pozwala stronom procesu podjąć z nimi polemikę, a sądowi apelacyjnemu wyrobić sobie pogląd na temat słuszności wyroku. Ale jest też druga funkcja uzasadnienia, w moim przekonaniu ważniejsza. Konieczność uzasadnienia zmusza sędziego do myślenia w związku z wydawaniem wyroku (...).
[i]Fragmenty z blogu europosła Janusza Wojciechowskiego, w którym zapowiedział poinformowanie o sprawie Krajowej Rady Sądownictwa.[/i]