Największym uznaniem społecznym wciąż cieszy się zawód profesora – wynika z sondażu GfK Polonia, który opublikowaliśmy w sobotnim wydaniu „Rz”. Wskazało go aż 81 proc. ankietowanych. W porównaniu z badaniem sprzed trzech lat najbardziej zyskał za to inżynier (aż o 11 pkt proc.), którego wybrało 65 proc. pytanych, dzięki czemu znalazł się w pierwszej trójce najbardziej prestiżowych zawodów, zaraz po profesorze i lekarzu, a przed prezesem firmy, bankowcem i ministrem. Duży wzrost (o 7 pkt proc.) zanotował działacz polityczny, wskazało go 34 proc. ankietowanych.
Polacy życzliwszym okiem patrzą na prywatnych przedsiębiorców. 69 proc. pytanych odpowiedziało, że poparłoby swoje dziecko, jeśli zdecydowałoby się ono na założenie własnego biznesu.
[b]Rz: Czy wybierając zawód, młodzi ludzie stawiają na ten, który uchodzi za prestiżowy?[/b]
[b]dr Leszek Mellibruda:[/b] To tak nie działa. Dzisiaj mamy do czynienia ze zjawiskiem, które specjaliści od HR nazywają zjawiskiem skoczków. Oznacza to, że młody człowiek podczas dwóch czy trzech lat swojej pracy trzy- lub czterokrotnie zmienia firmę. Szuka w ten sposób dla siebie miejsca na rynku pracy, chce wpisać sobie do CV dwie czy trzy prestiżowe firmy. Dziś młodzi ludzie patrzą perspektywicznie, bo zdają sobie sprawę z tego, że niekoniecznie będą pracować w wymarzonym czy wyuczonym zawodzie albo będą musieli go zmienić po kilku latach.
[wyimek]Tradycyjne profesje, takie jak nauczyciel czy lekarz, będą tracić szacunek[/wyimek]